Już za kilkadziesiąt godzin teoretycznie poznamy pierwszą trójkę uczestników przyszłorocznego cyklu Grand Prix. Teoretycznie, bo prognozy pogody dla szkockiego Glasgow prezentują się wyjątkowo pesymistycznie. Ma tam padać przed zawodami, w ich trakcie, a nawet dzień później, kiedy to ewentualnie można by rozegrać przesunięty z soboty turniej. Nie wygląda to zbyt dobrze, tym bardziej że kalendarz na kolejne dni i tygodnie jest naprawdę napięty. Jest jednak światełko w tunelu. Po pierwsze, pogoda w okolicach Glasgow bywa bardzo zmienna i często nieprzewidywalna. Potrafi diametralnie się odmienić niemal z minuty na minutę. Drugi pozytywny czynnik to sam tor w Glasgow. Może on przyjąć sporo wody, a i tak będzie nadawał się do jazdy. Takie sytuacje zdarzały się tam już wielokrotnie. Niemniej jeśli cały dzień faktycznie będzie padać, trudno wierzyć w rozegranie tych zawodów. PGE Ekstraliga też zagrożona? Choć akurat na niedzielę w Polsce prognozy nie są złe, to jednak wszystko uzależnione jest od tego, co wydarzy się w Glasgow. Jedzie tam bowiem wielu zawodników klubów z PGE Ekstraligi, w której tego dnia mają odbyć się pierwsze w starcia w dwumeczu Apatora ze Stalą Gorzów oraz Sparty Wrocław z Włókniarzem Częstochowa. Ewentualna konieczność przełożenia tych spotkań wywołałaby mnóstwo zamieszania. Zamieszanie zresztą tak czy inaczej będzie, nawet w przypadku planowego rozegrania GP Challenge. Zawodnicy będą mieli mało czasu, aby dostać się do miast docelowych. Dla niektórych pogoń rozpocznie się już dziś. Pisaliśmy o Dominiku Kuberze, który dziś około 22:30 zakończy swój mecz w Lesznie. Po nim będzie miał do pokonania ponad 2000 km w niecałą jedną dobę. A do tego musi być wypoczęty, bo przed nim być może najważniejsze zawody w roku. Czytaj też:Czy oni powariowali? Polacy znów mają pod górkę