Mało żużla w żużlu. Czas na zmiany? Adam Jaźwiecki kręci z niedowierzaniem głową obserwując zmiany, jakie zaszły w sędziowaniu i prowadzeniu zawodów żużlowych w ostatnich latach. Zwraca uwagę na szereg nietrafionych decyzji, które mogą irytować postronnego kibica, a także wpływać na zwiększenie kosztów organizacji spotkań ligowych. - Obecne sędziowanie szkodzi dyscyplinie - mówi bez ogródek. - Doszukiwanie się mikroruchów i cała ta procedura startowa bardzo mocno wydłuża zawody. Doszliśmy do takiego momentu, że nawet sami komentatorzy doszukują się - mówiąc pół żartem pół serio - jakiegoś ruchu kevlaru. To bzdura totalna. Nowo wdrażane rozwiązania komputerowe też nie są dobre, bo zawodnicy są przetrzymywani na starcie, a ten powinien być szybki i dynamiczny - zaznacza nasz rozmówca. - Kolejny temat to jury zawodów. Przyjeżdża komisarz, któremu płaci się kilometrówkę plus wynagrodzenie za pracę. To są ogromne koszty. Weźmy za przykład wyjazd do Daugavpils, który wiąże się z pokonaniem ogromnej ilości kilometrów - zwraca uwagę Jaźwiecki, a my dodajmy, że już w zeszłym roku dało się usłyszeć, że to atrakcyjny kierunek pod względem potencjalnego zarobku. Przykładowo z takiej Zielonej Góry do Daugavpils jest około 950 kilometrów. W dwie strony to już 1900. W ten sposób sędzia czy komisarz mógł zarobić ekstra kasę, bo zawsze da się coś odłożyć z samej kilometrówki. Na tym jednak nie koniec. - Dawniej guru od torów był toromistrz. Tor natomiast odbierał sędzia. Sport musi być prosty i czytelny. Nie może ginąć w zawiłościach. Zresztą nie wszyscy komisarze są kompetentni. Część z nich funkcjonuje dla zysku. Nie oszukujmy się. Nierzadko dochodzi do kuriozalnych sytuacji w kwestii obszaru kompetencji między sędzią, komisarzem, a toromistrzem, który jest na samym końcu procesu decyzyjnego. Do tego wszystkiego jest jeszcze szef jury, który de facto nic nie może - irytuje się Jaźwiecki. Sędziowanie znów pod ostrzałem Temat związany z sędziowaniem rzeczywiście w ostatnich latach bardzo często jest podnoszony. Denerwują się kibice widząc wspomniane już mikroruchy, a zdaniem Adama Jaźwieckiego lepiej nie będzie, jeżeli nie wrócimy do podstaw i uproszczenia regulaminu sportu żużlowego. - Sędziowie zostali zmanipulowani przez regulamin. Ten puchnie z roku na rok. Dawniej można było się niego szybko nauczyć. Teraz zostało to udziwnione. Stawiam pytanie, po co w tym wszystkim jest jury, a prezesi nie oponują wzrostowi kosztów obsługi meczów? Wcześniej impreza żużlowa była czytelna. Sędzia wiódł prym, brał za wszystko odpowiedzialność, a dziś odpowiedzialność jest rozmyta - kończy znany dziennikarz.