Lis poparł Protasiewicza Nie milkną echa kontrowersyjnych decyzji sędziowskich podczas finału eWinner 1. Ligi w Zielonej Górze. Publiczne wylewanie żali i strzelanie z ostrej amunicji zapoczątkował kończący karierę Piotr Protasiewicz, któremu po ostatnim biegu nieźle puściły hamulce. Doświadczony żużlowiec przed kamerami stacji Canal+ bardzo mocno uderzył w arbitra Artura Kuśmierza, który według niego "odstawił żenadę". Za chwilę oliwy do ognia dolał wielki sympatyk klubu z Zielonej Góry, znany dziennikarz Tomasz Lis. Były redaktor naczelny "Newsweeka" zarzucił Kuśmierzowi "drukowanie wyniku" w stronę Wilków: Sędzia na chama przekręcił mecz" - grzmiał nie gryząc się w język. Gdyby dobrze przeszukać internet, podobnych, ostrych, sugerujących wypaczenie wyniku finału komentarzy jest na pęczki. Tylko czy słusznie? Rozumiem, że przez fanów Falubazu przemawia smutek, złość, rozgoryczenie, ale jak obejrzą, to spotkanie na spokojnie jeszcze raz, może przyjdzie refleksja, że jeśli ktoś był ciągnięty za uszy i utrzymywany przy życiu przez Kuśmierza, to raczej Zielona Góra. Swoje trzy grosze do i tak gorącej dyskusji na temat wyroków pana Kuśmierza dołożył jeszcze na łamach WP - Leszek Demski. Szef polskich sędziów wziął w obronę rozjemcę spod Jasnej Góry, ale jej forma była podobna do defensywy Polaków w meczu z Holandią. Solidny przeciek i radosna twórczość. Nieudolna obrona sędziego? Spróbujmy rozłożyć na czynniki pierwsze argumenty podawane przez Demskiego, z którymi z całym szacunkiem, ale pozwolę się nie zgodzić. Bo mogę, prawda? Teraz mamy takie czasy, że każdy może wyrazić swoją opinię, więc skorzystam. Sytuacja z Tobiaszem Musielakiem i upadkiem Maksyma Borowiaka. Wykluczony jest krajowy lider gości. Wykładnia: Decyzja słuszna, atak ostry, choć bardziej doświadczony żużlowiec pewnie utrzymałby się na motocyklu. No to ja już nic z tego nie rozumiem. I co wtedy? Czyli decyzja prawidłowa, ale gdyby zawodnik nie wywrócił się, pojechał dalej, to są podstawy do przerwania, czy ich nie ma? A podawanie przykładu z Leszna i brutalnego ataku Pawlickiego na Dudka, to już wyższy poziom abstrakcji. Długo zastanawiałbym się nad podobnym starciem torowym, ale w życiu nie wpadłbym, aby porównać te dwie sytuacje. Musielak nie zrobił absolutnie nic, żeby go wyrzucać z powtórki. Junior Falubazu przestraszył się delikatnie wynoszącego Tobiasza, stracił kontrolę nad motocyklem i sam sobie nawarzył piwa. Bawimy się w poważny żużel, czy balet, albo pływanie synchroniczne? Za chwilę zawodnicy będą się bali własnego cienia, żeby nie narazić się na wykluczenie. Do mnie ten punkt widzenia nie trafia. Co, do zdarzenia z Frickiem, wina Australijczyka jest bezdyskusyjna. Zahaczył Szczepaniaka, obaj runęli na tor i tyle. Nie ma potrzeby tego dalej roztrząsać. Prawdziwą wisienką na torcie jest jednak interpretacja czternastego biegu i wywrotki w pierwszym łuku Krzysztofa Buczkowskiego. Brzmi ona trochę jak klasyczne motanie się w zeznaniach. Warto przytoczyć cały cytat z teksu dla WP. - Jeśli chodzi o mnie, to widziałem winnego. Gdybym miał go szukać, to był nim Krzysztof Buczkowski. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku wykluczenia zawodnika Falubazu, losy dwumeczu byłyby rozstrzygnięte i mielibyśmy ogromne dyskusje, że sędzia nie pozwolił załatwić tego zawodnikom w sportowej walce - wyjaśniał Demski. Czyli lepiej nie wykluczać zawodnika z biegu, skoro na to zasługuje, bo można się narazić na gniew kibiców, zamieszki na stadionie, lub ewentualne wtargnięcie na wieżyczkę? Mnie jako obserwatora, guzik obchodzi, że byłoby już przed piętnastym biegiem pozamiatane, a już w ogóle, jaka będzie reakcja trybun. Jeśli sędzia na poważnie bierze pod uwagę otoczkę, a nie sugeruje się wydarzeniami na torze, to znaczy, że jest tchórzem i nie nadaje się do tego zawodu. Proste jak drut i duch sportu nie ma tu nic do rzeczy. Demski podpiera się regulaminami i zapisami, że sędzia musi ich przestrzegać. Jest tam wzmianka o wkurzonych fanach? W jednym z biegów rozpieklony Protasiewicz wyłapał ostrzeżenie, raczej też wątpliwe. Cytując klasyka, i brawo dla Krosna. Wilki obroniły dziesięciopunktową zaliczkę z własnego toru i zasłużenie awansowały do PGE Ekstraligi. Pięcioletni plan awansu do elity wypalił, ściana wschodnia rośnie w siłę, żużlowa mapa w PGE Ekstralidze się poszerza. I oby tylko nie doszło do powtórki z rozrywki z tego sezonu, kiedy mniej więcej rok temu i o tej samej porze, Arged Malesa także cieszyła się z wyważenia bram raju, a potem zakończyła rozgrywki bez punktu.