Bartosz Zmarzlik okazał się niekwestionowanym bohaterem Grand Prix Polski. Polak zaczął zawody dość niemrawo, ale później pokazał, na co go stać. Pokazał, że to on jest gospodarzem Gorzowa. Kiedyś Tomasz Gollob miał swoją Bydgoszcz wokół, którego owiane były legendy. Dziś Zmarzlik ma swój Gorzów na torze, którym potrafi wyczyniać cuda. To jest najlepszy żużlowiec w historii Grand Prix w Gorzowie było dla Bartosza Zmarzlika wyjątkowe pod wieloma względami. Przede wszystkim wrócił na swój tor, na którym się wychował. Od początku sezonu nie jeździł i nie trenował na miejscowym obiekcie, ale z góry było wiadomo, że nasz mistrz nie zapomniał, jak tam się jeździ. W kwalifikacjach wcale nie był najszybszy, ale zawody i wyścigi to coś zupełnie innego niż jazda indywidualna. Szybko pokazał rywalom, gdzie ich miejsce w szeregu. Zmarzlik w sobotni wieczór spisywał się kapitalnie. Jego postawa sprawiła, że gorzowscy kibice mogli z nostalgią wspominać długie lata, kiedy to mistrz świata reprezentował barwy miejscowej Stali. Był dla tego klubu kimś wyjątkowym i tylko to potwierdził. Inna sprawa, że fani o nim nie zapomnieli i bardzo ciepło przywitali go podczas tego turnieju. Zawodnik się odwdzięczył i podziękował. Piękne były to obrazki. Bartosz w swojej macierzy w zasadzie zapewnił sobie mistrzowski tytuł. To może trochę słowa na wyrost, bo jesteśmy dopiero na półmetku cyklu Grand Prix, ale dziś chyba nikt nie ma wątpliwości, że tylko kontuzja mogłaby zabrać Polakowi czwarte już złoto. On po prostu przerasta innych o kilka klas. Jest jak Leo Messi w czasach swojego topu w piłce nożnej. Idealnie widać było to właśnie w Gorzowie. Kiedy w finale przegrał start mogło się wydawać, że zwycięstwo odjedzie mu w ostatniej chwili. Wtedy Zmarzlik zaczął swoje czary. Akcja z drugiego łuku czwartego okrążenia to było palce lizać. Na długo wpisze się w historię światowego żużla. Przewaga mistrza rośnie! Drugi z Polaków odbił się od dna Chwilę po starcie sezonu mogło się wydawać, że Bartosz ma problemy sprzętowe i nie jest tak szybki jak rok temu. Zdaje się jednak, że szybko opanował swoje silniki, bo od kilku tygodni jest wręcz niełapany dla swoich rywali. W lidze radzi sobie wybornie. Teraz w Grand Prix tylko potwierdził swoją klasę. Swoją drogą jest to dobra informacja dl tunera Ryszarda Kowalskiego. Wiele mówiło się o kryzysie polskiego inżyniera, ale za sprawą Zmarzlika ciągle pozostanie na topie. Kilku zawodników z jego stajni zdecydowało się na zmianę dostawcy silników, ale akurat Bartosz pozostał mu wierny. Zdaje się, że cierpliwość się opłaciła. To znów jest maszyna, która przerasta konkurencję o kilka klas. Mistrz świata szlifuje perełkę. Łączy ich wiele