- To jest naprawdę Rutecki? - zastanawiał się młody chłopak, kibic żużla, prawdopodobnie jadący do szkoły autobusem linii 70 w Bydgoszczy. - Tak sądzę. Ale on by jeździł autobusami? To dziwne - odpowiedział mu kolega. Młodzi kibice mieli rację. To był Zdzisław Rutecki, ówczesny trener Polonii Bydgoszcz. Mimo statusu osoby publicznej i rozpoznawalności, przez całe życie jeździł komunikacją miejską. Najczęściej można było go spotkać gdzieś w bydgoskim Fordonie, bo tam mieszkał. Ruteckiemu kompletnie nie przeszkadzało to, że mógł napotkać przykre lub kłopotliwe sytuacje związane z byciem rozpoznanym przez kibica. Nie czuł się w żaden sposób lepszym z powodu pełnienia funkcji zawodnika, a później trenera Polonii. Czekając na przystanku czy jadąc samym autobusem, zawsze stał z boku, w samym rogu. Unikał wręcz kontaktu z ludźmi. Zdzisław Rutecki podporą Polonii lat 90-tych Jako żużlowiec nie był żadną wielką gwiazdą, ale zawodnikiem niezwykle solidnym i równym, nie schodził poniżej pewnego poziomu. Opanował bardzo dobrze jazdę parą, potrafił bardziej dbać o pozycję kolegi niż o swoją. Do tego prezentował dużą kulturę na torze, raczej nie zdarzało się, by spowodował jakiś upadek lub niebezpieczną sytuację. Po zawodach szedł pod prysznic, chował motocykle i... wsiadał w autobus do domu. Podobnie zachowywał się gdy był trenerem. Wśród części kibiców panowało przekonanie, że Rutecki to buc, który jest wiecznie niezadowolony. Takie mógł czasem sprawiać wrażenie. Praktycznie nie dało się go zobaczyć uśmiechniętego, chodził jakby był nieobecny, unikał skupisk ludzi. Wiązało się to jednak z jego skromnością i niechęcią do wywyższania się z tytułu bycia trenerem drużyny. Prowadził Polonię, a później także Orła Łódź. Tragiczna śmierć Zdzisława Ruteckiego 27 kwietnia 2011 roku w Brzozówce w kujawsko-pomorskiem wydarzył się tragiczny wypadek, w którym zginął Zdzisław Rutecki. - Usłyszałem huk, więc wyjrzałem przez okno - mówił Gazecie Pomorskiej Wojciech Kuna, świadek wypadku. - Ubrałem się i pobiegłem na szosę. Zobaczyłem, że leży tam mężczyzna, więc zadzwoniłem pod 112. W samochodzie, który leżał w rowie, był jeszcze jeden mężczyzna - ranny, wydawało mi się, że miał złamaną nogę. Był też kierowca samochodu. Był w szoku, chodził z miejsca na miejsce. Sprawdziłem tętno mężczyzny na szosie, wydawało mi się, że jeszcze żyje. Potem, po jakichś dwudziestu minutach, przyjechała karetka. Rutecki zginął na miejscu, a w zdarzeniu ranny został także Wołodymir Tejgał, młody żużlowiec ROW-u Rybnik. Ta informacja wstrząsnęła żużlową Bydgoszczą, bo Rutecki był osobą związaną z klubem od bardzo wielu lat, najpierw jako zawodnik, a później jako trener. Choć od jego śmierci minęło w tym roku 10 lat, jest w mieście pamiętany i wspominany. Wielu fanów oprócz legend lat 80-tych i 90-tych wymienia także Zdzisława Ruteckiego.