- Start do piątej gonitwy wygrali zdecydowanie Dilger i Knapp, który zakładał się po zewnętrznej. Na wejściu w pierwszy łuk doszło do kontaktu pomiędzy tymi zawodnikami - w wyniku tego zderzenia polskiego żużlowca pociągnęło i pojechał on w stronę bandy. Przed samym ogrodzeniem toru jeszcze skontrowało jego maszynę, co spowodowało wybicie go z motocykla w powietrze. Niestety uderzył on z wielką prędkością całym ciałem w bandę. Rozległ się wielki huk na stadionie, a po chwili wszyscy zamilkli. Grzegorz Knapp leżał nieprzytomny na torze - relacjonował dla WP polski kibic, który był na tych zawodach. Na oczach kibiców doszło do tragedii. Już na torze zaczęto reanimację zawodnika i każdy był tego świadomy, mimo rozstawionego wokół parawanu. Przyjechała karetka, potem druga, wyposażona w specjalny sprzęt. Niestety, te próby ratowania życia Knappa nic nie dały. Po jakimś czasie pojawiła się policja, a fanów poproszono o opuszczenie stadionu. Grzegorz Knapp zginął w wieku 35 lat. Środowisko żużlowe pogrążyło się w żałobie, bo choć wielkich sukcesów w klasycznym speedwayu nie miał, był znany i lubiany. Gdyby tylko był banda... Z pewnością można powiedzieć, że skutki upadku Polaka mogłyby być znacznie mniej poważne, gdyby tor w Heusden-Zolder miał odpowiednie zabezpieczenia. Knapp uderzył w zasadzie w ścianę, która w żaden sposób nie przyjęła na siebie siły, tak jak robią to te obecne. W 2014 roku tamtejszy obiekt był już jednym z bardzo niewielu na świecie, na których nie było dmuchanych zabezpieczeń. Los chciał, że akurat tam wydarzył się ten upadek. Knapp w zasadzie zmarł na torze, robiąc to co w życiu dawało mu tyle radości. Powoli przestawiał się z żużla klasycznego na odmianę lodową i wiązał z tym spore nadzieje na przyszłość. Po feralnych zawodach organizatorzy turnieju musieli tłumaczyć się, dlaczego tor nie był odpowiednio zabezpieczony. Ostatecznie nie stwierdzono żadnych uchybień, ale nawet gdyby je wykryto, to przecież życia zawodnikowi nie wróci. Teraz to nie do pomyślenia, by żużlowcy pojechali na tak niebezpiecznym obiekcie, ale w 2014 roku jeszcze się to zdarzało. Zwłaszcza w przypadku tych słabszych zawodników, którzy nie mieli zbyt dużego wyboru. Jechali tam i ryzykowali, bo po prostu chcieli zarobić. Wspominany do dziś W Grudziądzu o Knappie się pamięta, bo choć jeździł także w innych ośrodkach (Lublin, Gdańsk, Rawicz, Krosno) to właśnie z GKM-em na zawsze będzie kojarzony. Wielkich rzeczy nie osiągnął, ale miewał sporo spotkań, w których był podporą swojej drużyny. Kwalifikował się do finałów MIMP, Brązowego czy Srebrnego Kasku. Był zawodnikiem niezwykle walecznym, co doceniali kibice. Nie było dla niego straconych pozycji. W ostatnich latach kariery postanowił postawić na ice speedway, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Był finalistą indywidualnych mistrzostw Europy czy uczestnikiem finałów indywidualnych mistrzostw świata. Rok po roku robił coraz większe postępy, choć czasem pokazał się jeszcze w klasycznym żużlu. I niestety jeden taki występ odebrał mu życie. Nazwisko Knapp pozostało jednak w środowisku. Obecnie w ice speedwayu startuje Michał Knapp, dla którego Grzegorz był wujkiem. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj!Komentujemy każdy mecz Euro na żywo - Posłuchaj naszych relacji!