Do wypadku doszło w piątek, 27 sierpnia, podczas treningu na toruńskiej Motoarenie. Mateusz Jabłoński uczestniczył w nim gościnnie, jako iż zarówno jego Aforti Start Gniezno, jak i toruński eWinner Apator zakończyły już zmagania w swych ligach. Podczas jednego z próbnych wyścigów, gnieźnianin zahaczył o tylne koło motocykla Kacpra Łobodzińskiego przy wyjściu z drugiego łuku. Po kontakcie z rywalem, 15-latek prostym motocyklem, przy dużej prędkości, uderzył w dmuchaną bandę. Taką wersję zdarzeń potwierdził w rozmowie z nami, obecny na treningu w Toruniu, trener Apatora, Tomasz Bajerski. - Na tę chwilę nie mogę nic więcej powiedzieć. Trójka zawodników jechała w biegu. Mateusz zahaczył delikatnie o koło zawodnika jadącego przed nim, wyprostowało mu motocykl i uderzył w bandę. Zahaczył naprawdę delikatnie, bo oglądaliśmy ten upadek z odtworzenia - powiedział na gorąco trener Apatora. Pytany o stan zdrowia zawodnika odpowiedział krótko. - Nie jestem osobą, która może w tej sytuacji udzielać informacji - uciął. Mateusz Jabłoński ma 15 lat - z uwagi na swój wiek nie może jeszcze startować w spotkaniach ligowych, a wyłącznie na treningach i w zawodach młodzieżowych. Uznawany jest za jeden z największych talentów polskiego żużla. Jego ojciec, Mirosław, również ściga się na żużlu. Podobnie jak syn, reprezentuje barwy Aforti Startu Gniezno, a w ostatnich latach znany jest przede wszystkim z roli komentatora telewizyjnego stacji Canal+. Na razie nie pojawiły się żadne oficjalne informacje na temat stanu zdrowia młodego żużlowca. W mediach społecznościowych toruńskiego klubu nie pojawił się żaden komunikat. Gnieźnianie opublikowali jedynie krótką wiadomość o poważnym wypadku swojego zawodnika. Aktualizacja (09:20): W mediach społecznościowych głos zabrał ojciec juniora. - "Czekamy...walczy o życie...powstrzymajcie się od komentarzy, że nie żyje bo cierpią na tym nasi najbliżsi..." - napisał na Facebooku Mirosław Jabłoński. Całe środowisko żużlowe łączy się z rodziną w modlitwie o zdrowie 15-latka.