- Wszystko jest idealnie przygotowane - ocenił najstarszy uczestnik mistrzostw świata, broniący tytułu Greg Hancock. 45-letni Amerykanin opuścił tylko jeden turniej GP od powstania cyklu w 1995 roku. W Warszawie występował w dwóch poprzednich latach, w tym w pierwszych zawodach w 2015 roku, które zostały przerwane z powodu złego stanu toru. - Nie ma co wracać do tamtego pechowego turnieju. Już w zeszłym roku było ok, a teraz jest wręcz idealnie. Tor jest świetny, organizacja też" - podkreślił czterokrotny mistrz świata, który do stolicy przyjechał ze swoim 12-letnim synem Wilburem, także pasjonatem żużla. Hancock, który przed rokiem był w Warszawie drugi, jest jednym z faworytów sobotniego turnieju. Zaliczają się do nich także Polacy, których wystąpi aż pięciu - stali uczestnicy cyklu Bartosz Zmarzlik, Piotr Pawlicki, Patryk Dudek i Maciej Janowski oraz jadący z "dziką kartą" Przemysław Pawlicki. Także oni chwalili nawierzchnię. - Tor jest bardzo dobry. Nie ma się do czego przyczepić - zapewnił brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw świata Zmarzlik. - Tor jest fajny, dobrze ułożony. Na pewno sprzyja mijankom, obsypuje się, na zewnętrznej jest trochę luźnej nawierzchni. Krawężnik potrafi dobrze ponieść. Zapowiada się ciekawa walka. Ja lubię wszystkie dobre tory, nieważne czy stałe, czy jednodniowe. A tutaj jeszcze te 50 tys. kibiców doda nam skrzydeł i mam nadzieję, że zagrają w sobotę Mazurka Dąbrowskiego - powiedział Piotr Pawlicki. Jednym z jego rywali będzie w sobotę starszy brat. - To jest turniej indywidualny i na pewno będzie walka na całego. Przemek przyjechał tutaj, żeby wykorzystać swoją szansę. To dla niego bardzo ważne zawody - na Stadionie Narodowym i przy takiej publiczności - dodał. Młodszy z braci Pawlickich w cyklu GP startuje z numerem 777. - Pierwszą siódemkę pożyczyłem sobie od idola z lat młodości Cristiano Ronaldo. Druga siódemka to mój szczęśliwy numer, a z trzecią startowałem w 2015 roku w GP Challenge w Rybniku, gdzie wywalczyłem awans do cyklu mistrzostw świata - wyjaśnił. Zawodnik Unii Leszno podkreślił, że w sobotę będzie jechał z myślą o mistrzu świata z 2010 roku Tomaszu Gollobie, który przebywa w szpitalu po wypadku na torze motocrossowym. - Tomek jest w bardzo ciężkiej sytuacji i jeśli uda mi się wygrać, to zwycięstwo zadedykuję właśnie jemu. Serce do walki to on ma. Trzymam kciuki za jego szybki powrót do zdrowia. Gollob w 2015 roku właśnie na Stadionie Narodowym zakończył występy w mistrzostwach świata. O jego trudnej obecnie sytuacji przypomina umieszczony na trybunach duży baner: "Mistrz jest jeden. Tomek, trzymaj się". W pierwszym turnieju w Krsku trzecie miejsce zajął debiutujący jako stały uczestnik cyklu GP Dudek. Przed rokiem w Warszawie startował z "dziką kartą" i był bliski awansu do czołowej ósemki. Teraz zapowiada walkę o miejsce w finale. - Tor jest dosyć krótki, przypomina ten z wtorkowego meczu w Szwecji, gdzie zdobyłem komplet punktów. W tamtym roku może zabrakło mi trochę pewności siebie i przekonania, że mogę awansować do półfinału. Poza tym tamte zawody jechaliśmy w ciemno, bez odpowiednio przygotowanego sprzętu. W sobotę chcę walczyć o finał - wyjawił żużlowiec Falubazu Zielona Góra. Turniej na PGE Narodowym jest drugą eliminacją mistrzostw świata. Pierwszą, przed dwoma tygodniami w Krsku, wygrał Słowak Martin Vaculik przed Szwedem Fredrikiem Lindgrenem i Dudkiem. Tegoroczny cykl składa się z 12 rund GP. W Polsce odbędą się jeszcze zawody w Gorzowie Wlkp. (26 sierpnia) i Toruniu (7 października). Zakończenie sezonu 28 października w Melbourne. Początek turnieju na PGE Narodowym o godz. 19.