Matejów dwóch Jeśli chodzi o słoweńskich żużlowców na arenie światowej, to w ostatnich latach było dwóch takich. Obecnie jeżdżący Matej Zagar to jeden z czołowych zawodników globu, choć ma już 38 lat i jakoś nie może w GP przebić się na podium w końcowej klasyfikacji. Wygrywa pojedyncze turnieje, lecz gubi punkty przez słabe występy w innych rundach. Jest jednak w zasadzie jedynym Słoweńcem, który liczy się na arenie międzynarodowej. Mimo prawie czterech dekad na karku, jest w bardzo dobre formie fizycznej i wygląda na to, że w światowym żużlu nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Kibice w Polsce z pewnością pamiętają także Mateja Ferjana, byłego uczestnik cyklu GP (2001-2002). Charakterystyczny zawodnik z kolczykiem w uchu nigdy elity nie zawojował i praktycznie zawsze odpadał z turniejów po dwóch biegach. W lidze polskiej reprezentował między innymi GKM Grudziądz, ZKŻ Zielona Góra, Włókniarza Częstochowa, Kolejarza czy KM Ostrów Wielkopolski. Miał na koncie brąz IMŚJ zdobyty w 1998 roku, udało mu się także w 2007 roku zwyciężyć w prestiżowym i wówczas naprawdę mocno obsadzonym Kryterium Asów w Bydgoszczy, co mimo niezłej renomy Ferjana było pewną niespodzianką. Zawodnik zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. 22 maja 2011 znaleziono jego ciało w samochodzie w Gorzowie Wielkopolskim. W jego organizmie wykryto obecność środków odurzających, mówiło się także o zatruciu spalinami. Wykluczono udział osób trzecich, co może wskazywać na próbę samobójczą, których w żużlu niestety było już sporo. W Gorzowie jego śmierć bardzo przybiła miejscowe środowisko, bo zawodnik był tam bardzo szanowany. Ma to związek z nieprzyjęciem przez niego łapówki za "przyczynienie się" do porażki Stali z KM-em Ostrów. Odmówił, a następnie poinformował o sytuacji władze swojego klubu. Z roku na rok coraz mniej Słowenia ma mocną kadrę w bardzo wielu dyscyplinach, co jak na tak mały kraj musi robić wrażenie. Należą do światowej czołówki w piłce ręcznej, siatkówce, koszykówce, skokach narciarskich czy hokeju na lodzie. Coraz mocniejsza jest także u nich piłka nożna. Z racji tego, młodzi potencjalni sportowcy mają duży wybór dyscyplin, w których kierunku mogą pójść i niewielu niestety wybiera żużel. Ma to związek z małymi nakładami finansowymi na ten sport, niewielką ilością ośrodków i przede wszystkim niską popularnością, bowiem poza kilkoma miastami speedwayem się w Słowenii za bardzo nie interesują. Mimo tego jest kilku zawodników, na których warto zwrócić uwagę. Furorę podczas zawodów w Krsko robi 15-letni Anze Grmek, dopuszczony do rywalizacji z seniorami. Potrafił objeżdżać jak dzieci zawodników z przeszłością w GP (np. Denisa Stojsa). Wielokrotnie kończył zmagania z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Ciekawy jest także Jernej Hribersek, nieco starszy, ale również utalentowany. Szerszej publiczności znany jest już także Nick Skorja. Problemem słoweńskich juniorów jest to, że bardzo szybko popadają w marazm i zostają na słabym poziomie już do końca kariery. Najlepszym przykładem jest zmarnowany talent Aleksandra Condy. Wielu było w słoweńskim żużlu zawodników, którzy okazjonalnie startowali nawet z dzikimi kartami w GP lub byli w cyklu rezerwą toru: Izak Santej, Jernej Kolenko, Matic Voldirh, wspomniany Stojs czy Matija Duh, który zginął tragicznie podczas zawodów w Argentynie w 2013 roku. Każdy z nich zdradzał jakiś tam potencjał, miał możliwość rywalizacji z najlepszymi, a jednak po czasie przepadł. To znak dla Grmeka i Hriberseka, że im szybciej opuszczą Krsko i rzucą się na głęboką wodę, tym lepiej dla nich. Jeżdżąć w takich zawodach, nie mają szans na sportowy rozwój. Takich widoków nie ma nigdzie Pozycją obowiązkową dla żużlowego fana powinna być choć jedna w życiu wizyta na zawodach w Krsko. Stadion jest przepięknie położony. Z trybun widać rzekę i góry, jest niesamowicie czyste powietrze. Samo miasteczko zaś bardzo urokliwe, choć ciche i spokojne. Wokół same winiarnie, można kupić trunki miejscowego wyrobu. Jeśli pojedzie się na nieco wyższą partię miasta, zobaczy się pięknie położone jezioro, zwane... Rybnikiem. Z Krsko jednak 40 min samochodem do Zagrzebia, można tam też dotrzeć bezpośrednim pociągiem, który kursuje przez oba miasta. W zasadzie wobec zamknięcia kilka miesięcy temu toru w Lublanie, jedynym obok Krsko obiektem do uprawiania żużla jest Lendava. Tamtejszy stadion jest położony niemal w szczerym polu, więc dla przyzwyczajonego do komercji i ogromnych, nowoczesnych obiektów polskiego kibica, może stanowić lekki szok, a zarazem niezłą atrakcję turystyczną. Zawody w Lendavie odbywają się już jednak sporadycznie. Niegdyś jednak organizowano tam całkiem wysokiej rangi turnieje międzynarodowe: mistrzostwa Europy par czy drużynowe mistrzostwa Europy juniorów. Trudno jest budować mocną dyscyplinę w oparciu de facto o jeden ośrodek. Samo Krsko nie może napędzać słoweńskiego żużla, choć trzeba przyznać uczciwie, że tamtejsi działacze robią wszystko, by ten sport funkcjonował w kraju najlepiej, jak się da. Infrastruktura obiektu także jest bez zarzutu i spokojnie można tam przeprowadzać zawody najwyższej rangi. Jeśli jednak nadal będzie tak mało chętnych do uprawiania żużla, to stadion, starania i piękne widoki na nic się nie przydadzą. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź