Jeden z trenerów mówi nam, po czym poznać starego Anlasa. Zawodnik korzystający z tej opony ma kiepski start, ale na dystansie dostaje bardzo dużego przyspieszenia. Na trzecim, czwartym okrążeniu jest już tak szybki, że ciężko się przed jego atakami obronić. - To ogumienie świetnie się sprawdza, zwłaszcza gdy tor twardy i świeci słońce. Tu mamy taki schemat, jak w Formule 1, gdzie opony nagrzewają się w trakcie jazdy i bolid dostaje przyspieszenia - przekonuje nasz szkoleniowiec klubu PGE Ekstraligi. Nikt nie oddał starych Anlasów do recyklingu Rok temu, zanim Anlas stracił homologację, do Polski miało trafić około 3 tysięcy opon. Bardzo szybko okazało się, że nie można ich używać, więc większość z nich została w magazynach. Nikt ich jednak nie wyrzucił, ani nie oddał do recyklingu. Jeszcze przed startem sezonu 2021 szef sędziów Leszek Demski zwracał komisarzom technicznym uwagę na to, że mogą się pojawić opony Anlasa ze startą ubiegłoroczną homologacją i nową nabitą w to miejsce. Tak na marginesie, to dostaliśmy zdjęcia takiej opony. Po raz pierwszy można je było dostać na ubiegłorocznym finale Speedway of Nations w Lublinie. Kontrole są, ale można je obejść Oczywiście komisarze sprawdzają twardość opon przed każdym meczem. Problem w tym, i to może być luka, w żaden sposób ich nie oznaczają. Kiedyś to robili. Osoby, które zwróciły nam uwagę na kombinowanie z oponami, przekonują nas, że jeśli zawodnik po takiej kontroli chce skorzystać ze starego Anlasa, to wysyła mechanika do busa z oponą, która przeszła kontrolę, a ten po chwili wraca stamtąd z inną oponą. W domyśle ubiegłoroczną, która jest zdecydowanie bardziej miękka i daje przyspieszenie na trasie. Wróćmy do kontroli. Nie znamy przypadku, żeby w ich trakcie znaleziono Anlasa ze startą homologacją i nową nabitą w to miejsce. Może ich nie było, a może komisarze ich nie zauważyli. Dwóch trenerów zwraca nam uwagę, że niekoniecznie musi jednak dochodzić do częstych zamian w busie: - Jest Anlas i Anlas - słyszymy. Była partia wadliwych limiterów, więc z oponami może być tak samo To ostatnie stwierdzenie ma oznaczać ni mniej, ni więcej, że niektórzy zawodnicy mają opony Anlasa, które mają wymaganą twardość, ale są też tacy, którzy mają ten sam produkt, tyle że jest on zdecydowanie bardziej miękki (skoro rok temu pojawiła się na rynku partia wadliwych limiterów, to dlaczego teraz nie miałaby się pojawić partia opon, które odbiegają od normy). Taki Bartosz Zmarzlik, gdy zaczął tracić więcej punktów w lidze zaczął częściej korzystać z Anlasa, ale nic mu on nie daje. Owszem, komisarze spotkali się już w trakcie badania twardości opon, z tym że były one bardziej miękkie, niż należy, ale tłumaczono to tym, że opony leżały na słońcu i zmiękczyły się pod wpływem działania promieni słonecznych. PGE Ekstraliga musi brać opony na badania Żeby jednak uciąć, temat wystarczyłoby, żeby PGE Ekstraliga zaczęła brać opony na wyrywki do kontroli i badać je w laboratorium. Dokładnie tak samo, jak rok temu po Grand Prix. Chyba warto to zrobić, choćby dla przecięcia spekulacji. Tak samo zrobiono w przypadku paliwa czy kontroli testów na koronawirusa. Gdy Ekstraliga zaostrzyła nadzór nad tymi ostatnimi, to nagle okazało się, że pandemii w żużlu nie ma. Sprawa z oponą jest o tyle ważna, że jeśli jest ona zbyt miękka to zawodnik z niej korzystający zyskuje bardzo dużo. Wystarczy przypomnieć, jak rok temu Janowski okpił Zmarzlika w finale IMP. Krzysztof Kasprzak rok temu dzięki Anlasowi wywalczył awans do GP, choć przed GP Challenge, ale i też po nim jeździł słabo. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź