Jeśli ktoś nie lubi Bartosza Zmarzlika, to ma za sobą ciężki weekend. Ze względu na nowe obostrzenia sanitarne nie można się wybrać do kina, teatru, czy nawet centrum handlowego. Natomiast pozostanie w domu i gapienie się w telewizor, nawet jeśli ktoś nerwowo skakał po kanałach, groziło bliskim spotkaniem z dwukrotnym mistrzem świata.Najpierw TVP. W “Pytaniu na Śniadanie" wystąpił ze swoim bratem, Pawłem - byłym żużlowcem, który obecnie jest ważną częścią teamu Bartosza. Duży nacisk poświęcono na prywatne życie żużlowca - relacje rodzinne z bratem i rodzicami, a także nieuchronnie zbliżające się ojcostwo. Podobną tematykę mistrz świata poruszał chwilę później w programie “Dzień Dobry TVN". Tam zagościł nieco krócej, może dlatego, że kilka dni wcześniej - w tej samej stacji - brał udział w programie Kuby Wojewódzkiego. Wieczorem mistrz pokazał się kibicom piłkarskim, biorąc udział w “Turbokozaku" Canal+. Żartował, kopał piłkę, bawił się. Przede wszystkim - kolejny raz - pokazał się odbiorcy, który nie do końca wie, o co chodzi z tym całym jeżdżeniem w lewo. No a przy okazji zdradzil, że syn, który w marcu przyjdzie na świat będzie nosił imię Bartek lub Antek. Zmarzlik już niedługo - wraz z kolegami z Moje Bermudy Stal Gorzów - wystąpi w Familiadzie. Program Karola Strasburgera ma stać się nową areną dla rywalizacji gorzowian z Falubazem. To pokazuje, że na wyeksponowaniu Zmarzlika korzysta cała dyscyplina, również zielonogórzanie, którym zatargi lokalne niekiedy przeszkadzają w oklaskiwaniu mistrza świata. Do ważnych punktów budowania wizerunku Zmarzlika nie sposób nie zaliczyć zeszłorocznego zwycięstwa w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i tekturowych podobizn mistrza namawiających kierowców z całej Polski do zakupu hot-doga na Orlenie. Co najważniejsze, 25-latek wzbudza wśród nowych odbiorców skrajnie pozytywne emocje. Dziś nie jest już chłopakiem znikąd. Nawet szarzy zjadacze chleba z Warszawy wymieniają go jednym tchem z Lewandowskim czy Igą Świątek, mówiąc o najlepszych polskich sportowcach 2020 roku. Zmarzlik podjął dobrą decyzję, “sprzedając" się mediom. Dzięki temu nie podzielił losu wybitnego Sebastiana Kawy - wielokrotnego mistrza świata w szybownictwie, który dla rodaków pozostał niestety anonimem.