Przed sobotnimi zawodami w Vojens wiemy, że nic nie wiemy. Polak ma tylko punkt przewagi nad Rosjaninem, ale obaj jadą jak natchnieni. Non stop są w finałach, żaden w zasadzie nie notuje wpadek. Wygląda na to, że jeden słabszy występ może tutaj załatwić temat. Zdarzało się, że o tym, kto zdobędzie złoto decydował właśnie turniej w Danii. Tamtejszy tor kocha lub nienawidzi. Przekonał się o tym choćby Leon Madsen, który na swojej ziemi przegrał szansę na mistrzostwo świata. Próbował odrabiać potem straty, ale bezowocnie. Zmarzlik wygląda na silniejszego psychicznie od Łaguty. Jeszcze za czasów startów w GKM-ie Grudziądz, żużlowiec z Rosji często przegrywał piętnaste biegi meczów, mimo że wcześniej prezentował się kapitalnie. - To prawda. Bartek lepiej wytrzymuje obciążenie psychiczne. Nie denerwuje się, jest pogodny nawet jak mu nie idzie. Niepowodzenia nie wybijają go z rytmu i kluczowe biegi rzadko przegrywa - ocenia Bogusław Nowak, były mistrz Polski na żużlu i człowiek, który Zmarzlika zna od wielu lat. Był jego trenerem w szkółce. Jedna wpadka i będzie pozamiatane Zmarzlik musi przede wszystkim pilnować tego, żeby wchodzić do finałów. Łaguta bowiem zaprogramował się jak komputer i w niezwykle stabilny sposób zbiera punkty. - Jest niesamowicie równy i regularny. Zobaczymy, jak długo da radę tak jechać. Pamiętajmy, że im bliżej końca, tym stres większy. Teraz będą już decydowały kwestie mentalne. Jestem przekonany, że wszystko rozstrzygnie się w Toruniu. Bartek da sobie radę, taką mam nadzieję. Może być tak, że mistrza poznamy w którymś z ostatnich biegów cyklu. Wierzę, że będziemy się jako Polacy cieszyć - słyszymy. Gdyby Zmarzlikowi udało się znów zdobyć tytuł, byłby na prostej drodze do miana najlepszego zawodnika w historii. W wieku 26 lat byłby już potrójnym czempionem. Jego trener tonuje jednak nastroje. - Aż tak daleko bym nie wybiegał. Ten ewentualny trzeci tytuł z rzędu byłby sprawą niesamowitą i historyczną. On o tym wie. Czy będzie najlepszy w historii? Być może. On już innego celu niż rekordy przecież nie ma. Wszystko zrobił - kończy Bogusław Nowak.