Wielkie sukcesy to główna siła Bartosza Zmarzlika. 26-latek świetnie spisuje się na torze. Szczecinian wie jednak, jak swoje osiągnięcia przekuwać w coraz większą popularność. Zawodnik udowadnia, że w promowaniu swojej osoby również umie dobrać odpowiednie ścieżki. Reklama dźwignią... promocji Dla niektórych zabawne jest, gdy podczas rozdawania nagród na podium Grand Prix Zmarzlik wyciąga telefon, by "pstryknąć fotkę". Zdjęcie z samego centrum wydarzenia ma natomiast dużą wartość marketingową. W ten sposób zawodnik pracuje na miano twarzy całych mistrzostw świata. Zresztą samo GP sugeruje, że to ten gość jest głównym aktorem torowego teatru, publikując te fotografie u siebie.Gdy mówimy o reklamie, w pamięć zapadł Zmarzlik zajadający hot-doga na bilbordach Orlenu. 26-latek niemal nas wtedy osaczał, bo tych reklam pojawiło się całkiem sporo. Co zyskał na tym mistrz świata? Jego nazwisko zobaczyli ludzie, którzy nawet nie słyszeli o żużlu, a to praca nie tylko dla siebie, ale i całej dyscypliny. Ponadto wychowanek Stali dał sygnał, że żużlowcy mogą stać w szeregu z gwiazdami innych sportów. Social media odpowiednio zadbane Dziś bez social mediów człowiek nie skupi na sobie uwagi. Dlatego też strony mistrza świata na Facebooku i Instagramie są odpowiednio zadbane. Częstotliwość postów, estetyczne zdjęcia, wstawiane story, posty sponsorowane. Wszystko jest poukładane i dobrze wykorzystywane. To przekłada się na liczby. Ponad 52 tysiące polubień na Facebooku i ponad 64 tysiące obserwujących na Instagramie to na żużlowe warunki bardzo dobre wyniki. Warto przy tym zauważyć, że w mediach społecznościowych Zmarzlik nie identyfikuje się ze Stalą Gorzów, wstawiając o wynikach drużyny nie więcej informacji, niż to konieczne. Zawodnik skupia się na sobie, tworzy swoją społeczność, a nie ściśle związaną z jego macierzystym klubem. Ponadto jest to zabezpieczenie na wypadek zmiany klubu. Różne są koleje losu, może żużlowiec pożegna się kiedyś ze Stalą w przykrych okolicznościach. Nawet wtedy szczecinianin nie straci liczb, bo skupia swoich kibiców, a nie klubu. Fani stoją na pierwszym miejscu Pewnie lider klasyfikacji Grand Prix nie miałby takiej popularności, gdyby nie odpowiednie podejście do mediów. Czy idzie dobrze, czy źle, czy są to media zaprzyjaźnione, czy nie, mistrz świata porozmawia i nie schowa głowy w piasek. Zaimponował tym szczególnie podczas Grand Prix w Malilli, gdy wyszedł do wywiadu, choć jego sytuacja w turnieju była fatalna. Wielu "obowiązek" rozmawiania z mediami olewa. Zmarzlik z kolei wykorzystuje media do kontaktu z fanami, co przynosi wymierne korzyści. Ludzie lubią wiedzieć, więc chętnie posłuchają kogoś, kto sam chce im o sobie opowiedzieć.Najważniejsze, że wychowanek Stali w wywiadach jest po prostu sobą. To taki nasz kolega, z jakim chętnie napilibyśmy się piwa. 26-latek nie kreuje postaci przed kamerami. Jak dotąd nie słyszeliśmy o aferze związanej z żużlowcem, który trzyma się swoich ludzi, a wszyscy mają o nim dobre zdanie. Swój charakter i dążenie do perfekcji przekłada później w wywiadach. Nie ma buńczuczności, żadnych pyskówek - bo po prostu taki nie jest na co dzień i nie udaje nikogo, by skupić na sobie uwagę. Kibice natomiast tę autentyczność kupują.