Marek Cieślak mówi, że póki nie znikną obostrzenia związane z podróżami i nie tylko, to on żadnego zgrupowania dla ROW-u Rybnik nie zrobi. - Jeden zawodnik mieszka w Rosji, drugi w Danii, trzeci kursuje między Norwegią i Andorrą, czwarty pojechał do rodziny na Ukrainę - wylicza Cieślak. -Gdybym chciał pojechać w lutym, to już teraz musiałbym ich sprowadzić, bo każdy z nich musiałby zaliczyć dwutygodniową kwarantannę. - Nie chcę ich jednak ruszać, bo każdemu z nich zakłócę cykl przygotowań - dodaje Cieślak. - W tej chwili oni ćwiczą indywidualnie i nie chcę ich wyrywać po to, żeby dwa tygodnie czekali w zamknięciu na sześciodniowy obóz. Na dokładkę tam nawet nie będą mogli pojeździć na nartach, bo stoki są zamknięte. Moglibyśmy tylko poćwiczyć na biegówkach. Jednak to nie ma sensu, to zaburzy cały cykl. ROW nie jest pierwszym klubem, który musi korygować zimowe plany. Wcześniej to samo był zmuszony zrobić RM Solar Falubaz, który z racji ogłoszenia zamknięcia stoków zrezygnował z wyjazdu na obóz narciarski. Trener Piotr Żyto liczy na to, że uda się pod koniec lutego wyjechać z zespołem na drugie zgrupowanie do Świnoujścia. A wracając do reprezentacji, to nie ma się co dziwić władzom. Niektórzy zawodnicy lubili w wolnym czasie wyskoczyć do miasta. Gdyby tak się zdarzyło, że jeden z nich wróciłby zakażony, to nagle cała kadra wylądowałaby na kwarantannie. Byłby z tego duży skandal wizerunkowy, którego najprościej uniknąć anulując obóz. Zresztą on był też wydarzeniem marketingowo-medialnym, a tej roli w czasach zarazy nie spełni. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!