Nie udało nam się ustalić, dlaczego Motor Lublin nie oddał Betard Sparcie plandeki, którą można przykryć tor i uchronić go przed opadami. Wydaje się jednak logiczne, że we wrocławskim klubie powinni zadbać o to, by sprzęt wrócił na czas. Zwłaszcza że prognozy mówiły o deszczu przed planowaną godziną rozpoczęcia spotkania. Regulamin działa na korzyść Sparty Regulaminowo Sparcie niczego nie można zarzucić. W Ekstralidze Żużlowej tłumaczą nam, że plandeki nie są w tym roku obowiązkowe. Wrocławski klub nie musiał przykrywać toru, klub nie zmuszał do tego żaden zapis. Wiadomo też, że rozłożenia plandeki to koszty. Tego nie rozłoży jedna osoba. To jest cała operacja, do której potrzeba kilkunastu osób. Tym ludziom trzeba za pracę zapłacić. Proces nie trwa przecież kilka minut, lecz co najmniej godzinę. Wizerunkowo sytuacja przed meczem Sparty z Falubazem wygląda jednak słabo. Bo jeśli już klub ma plandekę, to powinien z niej korzystać. Ta plandeka uratował finał PGE Ekstraligi 2017, kiedy to Sparta podejmowała Fogo Unię. Rok później dzięki plandece uratowano też finał Speedway of Nations. Mecz z Falubazem też można było odjechać o czasie. Wystarczyło zadbać o to, by Motor ją oddał na czas.