Niedziela będzie ważnym dniem dla Falubazu. Mecz z Unią to jedyna realna szansa na punkty, gdyż mało prawdopodobne, żeby zielonogórzanie wywieźli coś z Wrocławia. - Przyjeżdża do nas wielokrotny mistrz Polski. Ostatnio osiągali oni imponujące wyniki. To jednak nowy sezon, a teraz Unia nie jest tak mocna, jak wcześniej. Poza tym stracili Jaimona Lidseya. Na pewno czuliby się z nim lepiej niż bez niego - stwierdził zawodnik na konferencji prasowej. Falubaz ma dobre nastawienie do nadchodzącego pojedynku. - Chcemy wygrać spotkanie. Cały czas myślimy o dobrym wyniku. Na razie mamy tylko punkt przewagi nad GKM-em, a to nie jest dużo. Z Unią mamy szansę. Jesteśmy dobrymi zawodnikami, każdego z nas stać na dwucyfrowe wyniki. Mamy trochę pecha z juniorami, ale i oni zacisną zęby. Przed meczem jeszcze potrenujemy i dopasujemy sprzęt - dodał Zagar. Słoweniec ważną postacią Wiele w meczu zależeć będzie od samego 38-latka. Przez dłuższą część sezonu zawodnik zawodził. Ostatnio jego forma poszła nieznacznie w górę. - Nie mam jeszcze optymalnej dyspozycji, ale nie jest źle. Lepiej mi idzie na wyjazdach niż u siebie. Muszę poprawić wynik w domowych meczach - ocenił żużlowiec. Zagarowi nie pomoże pracowity weekend. W piątek i sobotę zawodnik weźmie udział w dwóch rundach Grand Prix we Wrocławiu. - Nikt nie lubi maratonów. Dobrze, że zawody nie są daleko od siebie, więc logistycznie nie będzie problemu. Wszystkie zawody bardzo obciążą jednak psychicznie. Trudno przygotować się na coś takiego. Mimo tego postaram się przygotować na mecz ligowy jak najlepiej. Najważniejszy przy regeneracji jest dobry sen - ocenił żużlowiec. Będzie uczciwie? Mecz Falubazu z Unią ma znaczenie nie tylko dla zielonogórzan. Leszczynianie potrzebują punktów, by awansować do fazy play-off. Jeśli goście zdobędą w niedzielę "komplet", zamkną grono półfinalistów. Wtedy wszyscy zwrócą uwagę na Grudziądz. ZOOleszcz DPV Logistic GKM zmierzy się z Eltrox Włókniarzem Częstochową. Drużyna Piotra Świderskiego pojechałaby na mecz bez szans na medale. Zdaniem niektórych realna byłaby zatem możliwość porozumienia między klubami. W taki wariant nie wierzy jednak Zagar. - O "spółdzielni" nie ma mowy. To zawodowy sport. Powtarza się, że pieniądze dla zawodnika leżą na torze. Każdy chce zatem być najszybszy i chce wygrywać biegi, by zrobić dobry wynik dla siebie i drużyny. Wtedy też więcej się zarobi. Jesteśmy zawodowcami i insynuacje, że ktoś odpuści, są dla mnie historią. Może kiedyś tak robiono, ale dzisiaj nie ma na to szans - ocenił żużlowiec.