Patologiczny wzrost cen odczuwamy w zasadzie na każdym kroku. Nie ma usługi, towaru czy jakiegokolwiek innego dobra, którego cena w ciągu ostatniego roku by nie wzrosła. Już w sezonie 2022 frekwencja w niektórych ośrodkach była znacznie niższa niż zakładano. Wpływ na nią w większości miał nie tyle wzrost cen biletów, ale wzrost kosztów życia. Niektórych najwidoczniej już nie stać na regularne wizyty na stadionie. Swoje robi też dostępność meczów w telewizji. Kibice tak naprawdę mogą obejrzeć wszystko. Z domu, siedząc w ulubionym fotelu, bez konieczności wychodzenia z domu i przepłacania za gastronomię na stadionie. Tę wygodną opcję wielu doceniło w czasach ograniczeń pandemicznych. I część pozostała przy tym aż do teraz. A przynajmniej na to wskazują niektóre opinie. Boją się cen - Czekam na ceny biletów i karnetów, które ustali mój klub. Nie ukrywam, że wobec takich podwyżek choćby prądu, czuję że może być lekki szok - pisze pan Tomasz, który jednak nie deklaruje wprost, jakiemu klubowi kibicuje. - Ja liczę na rozsądek prezesa, który w tej kwestii akurat raczej był bez skazy. Choć też nie ukrywam, że coraz trudniej spiąć domowy budżet - dodaje pan Artur z Bydgoszczy. Inni idą jeszcze dalej. Mówią, że już teraz są w stanie stwierdzić, że na tym etapie życia nie stać ich na pójście na mecz. - Wbrew temu co się mówi, zarobki praktycznie stoją w miejscu. A przynajmniej moje i mojej żony. Cóż, przynajmniej na jakiś czas muszę zrezygnować z żużla na żywo. Przyjdzie mi to z bólem serca, ale jakieś priorytety trzeba mieć. Dla mnie najważniejsze jest dobro rodziny - wyjaśnił pan Andrzej z Krosna. Kluby wkrótce powinny opublikować oficjalne ceny biletów i karnetów. Zwykle dzieje się to tuż po okresie transferowym.