Cudze chwalimy, swego nie znamy Za kilka tygodni kibice będą świadkami prawdziwej rewolucji w polskim żużlu. Wszystko za sprawą przepisu o obowiązkowym zawodniku do lat 24 w meczowym składzie. Czegoś takiego nie było jeszcze nigdy wcześniej. Nowinka regulaminowa ma pomóc przede wszystkim świeżo upieczonym seniorom. Do tej pory słowa krytyki płynęły głównie ze strony bardziej doświadczonych zawodników, którzy przez to potracili miejsca w swoich dotychczasowych zespołach. Milczenie młodszego pokolenia kilka dni temu przerwał Robert Chmiel. Reprezentant SpecHouse PSŻ-u widzi co prawda korzyści, ale zwraca uwagę na inny ważny fakt. - Jest to pomoc dla młodych zawodników, żeby po przejściu w wiek seniora nie kończyli jeszcze kariery, ale zdecydowanie za dużo jest tych młodych obcokrajowców. Dlaczego mamy ratować Duńczyków i ich żużel? U nas jest sporo zawodników, którzy do składów się przez to nie załapią, a wcale nie są gorsi od zagranicznych młodych żużlowców. Gdyby ten przepis dotyczył tylko polskich zawodników, wtedy byłoby to najlepsze rozwiązanie - mówi 22-latek w rozmowie z Tygodnikiem Żużlowym. Kluczem postawa na treningach Wychowanek ROW-u Rybnik drugi rok z rzędu będzie zdobywał punkty dla Spec House PSŻ-u. Poprzednio startował tam na zasadzie gościa. Tym razem jednak zdecydował się na podpisanie kontraktu. Żużlowiec wierzy w awans do fazy play-off, ale najpierw czeka go walka o ligowy skład. Gdyby przepis o zawodniku U-24 funkcjonował na innych zasadach, to byłoby mu zdecydowanie łatwiej. 22-latek nie zamierza o tym rozmyślać i obiecuje, że da z siebie wszystko. - Najpierw trzeba będzie udowodnić, że zasługuje się na podstawowy skład i rywalizować z kolegami. Z drugiej strony, może to wyjdzie nam wszystkim na dobre, bo jest jeszcze większa motywacja żeby dawać z siebie sto procent. Trzeba się skupić nawet na każdym treningu, żeby nie zmarnować szansy na miejsce w składzie, ponieważ obok czekają już inni - kończy Chmiel. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź