Działacze Motoru Lublin mając świadomość tego jak wyglądają prognozy, postanowili zareagować i już w środę wieczorem rozłożyli na torze specjalną zabezpieczającą plandekę. Pożyczyli ją z Wrocławia. Betard Sparta Wrocław parę lat temu dostała od władz PGE Ekstraligi wartą 300 tysięcy złotych plandekę, by na Stadionie Olimpijskim przetestować jej skuteczność. Rozwiązanie sprawdziło się, ratując m.in. w 2018 roku jeden z meczów finałów PGE Ekstraligi. Dlatego od przyszłego sezonu wszystkie kluby w PGE Ekstralidze będą musiały ją zakupić i wykonać odwodnienia liniowe na stadionach. To pozwoli uratować przed przekładaniem mecze, ze względu na opady deszczu w dniach poprzedzających zawody.Czy jednak rozwiązanie sprawdzi w piątek się w Lublinie, skoro plandeki są dosłownie "szyte na miarę"? Ta wrocławska wyprodukowana przez duńską firmą Ole Olsena składa się z 46 elementów i jest idealnie dopasowana do długości i szerokości toru na Stadionie Olimpijskim.- Jaki będzie efekt, to się okaże w piątek, gdy plandeka zostanie zdjęta. Nie byłem przy jej rozkładaniu na torze w Lublinie, ale widziałem zdjęcia i wizualnie wygląda to dobrze - ocenił dyrektor Betard Sparty Wrocław, Krzysztof Gałańdziuk.- Nasza plandeka oczywiście kompletnie nie pasuje to toru w Lublinie, zwłaszcza łuki obu torów są zupełnie inne. Szczęściem lubelskich działaczy jest jednak to, że zarówno wiraże, jak i proste na ich torze są znacznie węższe. Dlatego materiału im nie zabrakło. Co z tego jednak wyjdzie, okaże się w piątek - dodał wrocławski działacz.W Lublinie ma przestać padać w piątek około 18:00. Wówczas organizatorzy mają zamiar zdjąć plandekę i odsłonić tor. Wiele wskazuje, że dzięki zastosowanemu rozwiązaniu piątkowe zawody Grand Prix uda się rozegrać. Z sobotnim turniejem zaś nie powinno być już żadnego problemu. W tym dniu w Lublinie ma być już pogodnie i bez deszczu.