Motor miał w niedzielę mnóstwo powodów do radości. Drużyna pewnie wygrała rewanżowy mecz z Moje Bermudy Stalą Gorzów, zostając finalistą PGE Ekstraligi. To już wyrównanie największego sukcesu w historii klubu, który w 1991 sięgnął po srebro. I wszystko byłoby super, gdyby nie postawa Wiktora Lamparta w 4. biegu. Co gorsze, zachowanie czy wypowiedź? Młodzieżowiec walczył w nim z Marcusem Birkemosem o trzecie miejsce. W pewnym momencie Lampart znalazł się tuż przed rywalem. By go zablokować, junior wyciągnął prawą nogę, zahaczając nawet o Duńczyka, który jednak uniknął poważnego kontaktu z kończyną. Ta akcja nie przesądziła o końcowym zwycięstwie Lamparta, ale zapadła w pamięć z racji bezmyślności zawodnika. Sam zainteresowany dorzucił do pieca w wywiadzie podczas meczu. - Chcę zablokować drogę przeciwnikowi. Poszerzam się o tę nogę. Po prostu tak robię. Jeszcze nigdy nie wywróciłem nikogo tą nogą, gdyby tak się stało, to co innego. Nie miałem sytuacji, w którym to zagranie się nie opłaciło - dla nSport+ powiedział zawodnik. Eksperci załamani Temat musiał pojawić się w Magazynie PGE Ekstraligi. Najpierw eksperci skupili się na torowej sytuacji, po której Lampart zobaczył żółtą kartkę, ale nie otrzymał wykluczenia. - Skończyło się na żółtej kartce, bo noga nie zakłóciła rytmu jazdy rywala. Gdyby zakłóciła, Lampart mógłby skończyć z czerwoną kartką. Przepisy dopuszczają, że można dostać żółtą kartkę, ale nie zostać wykluczonym. Sędzia pewnie przypisał to pod niesportowe i naganne zachowanie - wyjaśnił Leszek Demski. Potem pochylono się nad słowami młodzieżowca. Zdruzgotany nimi był Krzysztof Cegielski. - Ta wypowiedź bardziej mnie dotknęła niż sama jazda. Rada od starszego kolegi - szanujmy kolegów na torze. Nie możemy kopać. Chciałbym, żeby Wiktor wyciągnął wnioski. Powinien mieć on większą wyobraźnię. Przecież gdyby wybił go z rytmu, mogłoby się to skończyć fatalnie. Można popełnić błąd, ale trzeba umieć się do niego przyznać - ocenił ekspert. W podobnym tonie wypowiedział się Jacek Gajewski. - To jakiś nowy system defensywy. Kiedyś zdarzały się takie sytuacje, ale zawodnicy pracujący tą nogą zrozumieli pewne rzeczy. Chłopak nie może mówić, że to jego sposób na obronę pozycji. Czasem naprawdę niewiele brakuje do tragedii. Nie na tym to polega - stwierdził były menedżer.