Fogo Unia Leszno od 2017 roku rządzi w żużlowej Polsce. Marzeniem działaczy jest piąty tytuł. W listopadowym oknie zbudowano zespół, który ma szansę zgarnąć tytuł. Do pełni szczęścia potrzebne są jednak pieniądze. Także te z miasta. Unia mocno w trakcie ostatniego okna transferowego oszczędzała. Wymieniła Dominika Kuberę i Bartosza Smektałę na Jasona Doyle’a, bo dwóm pierwszym musiałaby łącznie zapłacić za podpis 1,3 miliona złotych, a Doyle, w tej najmniej optymistycznej wersji może kosztować 1,8 miliona złotych (podpis i punkty). 1,9, jak doliczymy 100 tysięcy, które trzeba było zapłacić eWinner Apatorowi za anulowanie ważnego kontraktu. Smektała i Kubera z punktami kosztowaliby więcej. Mistrz Polski mimo poczynionych oszczędności nie ma finansowego spokoju. Wszystko, dlatego że nie ma żadnej gwarancji, że kibice będą od początku na trybunach. Wręcz przeciwnie. Dlatego Unia potrzebuje większego wsparcia miasta niż to w 2020 roku. Finalnie klub dostał wtedy z samorządu 1,2 miliona złotych. Teraz w Unii oszacowano, że 1,5 miliona, to jest taka dotacja, która pozwoli spokojnie czekać na start ligi. Decyzja odnośnie pieniędzy dla Unii z miasta zapadnie w okolicach marca i kwietnia. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku prezydent Łukasz Borowiak mówił, że milion to jest ten poziom, na który klub może na pewno liczyć. Tutaj jednak chodzi o pół miliona więcej. Dla budżetu Leszna jest to wyzwanie. Miasto ma w kasie 500 milionów, najmniej z wszystkich żużlowych miast. Taki Wrocław ma 5,4 miliarda złotych, a Lublin 2,72 miliarda. Budżety sześciu z ośmiu żużlowych ośrodków zaczynają się od miliarda. W sezonach 2018-19 Unia dostawała z miasta po 2,5 miliona złotych, ale wtedy nie było koronawirusa, ani zwiększonych wydatków związanych z oświatą. Teraz to wszystko jest. Z drugiej strony chodzi tylko o 300 tysięcy więcej niż przed rokiem, a jednak Unia jest najlepszą wizytówką miasta. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź