Gdy w czwartek okazało się, że Siergiej Łogaczow ma koronawirusa i nie będzie mógł pojechać w meczu z Cellfast Wilkami, ROW Rybnik zaczął wydzwaniać do Pontusa Aspgrena. To były długie i trudne negocjacje, bo Szwed nie chciał przyjechać. - W końcu się zgodził i gorzko tego pożałował - przyznaje trener Marek Cieślak. Opór Aspgrena brał się z tego, że od początku było jasne, że nie będzie miał szansy skorzystać ze swoich motocykli. W sobotę miał rundę Grand Prix, a we wtorek mecz ligowy w Szwecji. Nie było szans, żeby w poniedziałek przyjechał do Krosna swoim busem i ze swoim sprzętem, bo mógłby nie zdążyć na wtorkowe spotkanie Bauhaus-Ligan. - Przekonaliśmy Aspgrena do jazdy w Krośnie mówiąc, że podstawimy mu motocykle Siergieja Łogaczowa. Mieliśmy nadzieję, że on na to wsiądzie i pojedzie. Jednak już na próbie toru było widać, że ten sprzęt mu nie pasuje. Łogaczow ma inny styl jazdy - wyjaśnia Cieślak, bo też Aspgren skończył mecz z 2 punktami, z czego 1 zdobył na juniorze ROW-u, a tylko jeden na rywalu, też juniorze. Nic dziwnego, że Aspgren wracał do Szwecji mocno zdegustowany. W normalnej dyspozycji Aspgren mógł uzbierać około 10 punktów, co dałoby drużynie ROW-u wygraną i pierwsze miejsce na mecie sezonu zasadniczego. Ostatecznie mecz zakończyło się wygraną Cellfast Wilków 49:41 i to beniaminek z Krosna przystąpi do play-off z pierwszego miejsca. ROW z trzeciego i zacznie rywalizację od dwumeczu z Arged Malesą, z którą w rundzie zasadniczej dwukrotnie przegrał.