Wojciech Kulak, Interia: Żyjemy w czasach zarazy, więc na początek chciałbym zapytać o zdrowie. Szymon Woźniak, zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów: Czuję się dobrze. Jeżeli chodzi o koronawirusa to na szczęście ja ani nikt z mojego otoczenia nie ma problemu. Każdy jest zdrowy. Bardzo mnie to cieszy i motywuje do tego, żeby naprawdę na siebie uważać oraz przestrzegać tych wszystkich zasad. Wychodzi na to, że te osoby, które stosują się do zaleceń, mogą uniknąć zarażenia. Uważając, można sobie pomóc. Z pewnością jak najszybciej chciałby pan zapomnieć o początku sezonu 2020. Już na chłodno po tym wszystkim potrafiłby pan wskazać, co dokładnie zawiodło? Na moją dyspozycję na początku sezonu w jedną całość zbiegło się kilka niesprzyjających czynników. Między innymi zmiana tunera. To zawsze powoduje, że trzeba poznać te silniki i dużo jeździć na różnych torach, by zebrać jak najwięcej informacji. Doszły do tego nowe układy zapłonowe z limiterami. One również dosyć mocno namieszały. Mnie szczególnie dało to się we znaki, ponieważ jestem zawodnikiem, który lubił startować z pełnego gazu. Do tego dorzućmy jeszcze utrudniony terminarz Stali, który pozwolił odjechać nam tylko jeden mecz u siebie na samym początku. Następnie mieliśmy pięć czy nawet sześć spotkań z rzędu na wyjazdach, co było spowodowane tym słynnym pożarem rozdzielni. Koronawirus też popsuł nam szyki. Przez to wszystko nie mogliśmy trenować na obcych obiektach. Pozostał wówczas jedynie domowy tor. Ja z kolei lubię kręcić kółka w różnych miejscach, bo daje mi to multum informacji na temat mojej jazdy i sprzętu. Nie mogłem sobie z tym poradzić w krótkim czasie. Trwało to dosyć długo, ale cieszę się, że kończę sezon w zupełnie innym nastroju, niż go rozpoczynałem. Po słabszych występach otrzymywał pan wiadomości od kibiców? Niektóre nie były miłe. Jestem osobą, która kompletnie nie czyta komentarzy. Zasadniczo mało się również udzielam. Staram się nie patrzeć na różnego rodzaju wiadomości i artykuły. Czasem mimo woli docierało to do mnie okrężną drogą. Dobrym przykładem są na przykład troszczący się o mnie znajomi. Po nieudanych meczach dzwonili do mnie i wręcz nalegali, żebym po prostu się nie przejmował. Jak ktoś do mnie mówił coś takiego, to mogłem sobie wyobrażać co pojawiało się w internecie. Ten sezon wiele mnie nauczył. Chciałbym podziękować wszystkim osobom i kibicom, którzy cały czas byli przy mnie. Tego najbardziej potrzebowałem, kiedy mi nie szło. Gdy wynik jest dobry, to fanów jest cała masa. Czasem jednak coś nie idzie po myśli, wówczas zostają tylko najwierniejsi. Jeszcze w sierpniu 2020 roku Moje Bermudy Stal Gorzów znajdowała się na dnie tabeli PGE Ekstraligi z zerowym dorobkiem punktowym. Kilka miesięcy później razem z kolegami z zespołu cieszył się pan ze srebrnego medalu. Ktoś z was w ogóle wierzył w taki scenariusz? Oczywiście, że się nie spodziewaliśmy takiego wyniku. Zaglądało nam wówczas w oczy widmo walki o utrzymanie. Same play-offy stawały się jakimś odległym marzeniem. Nie poddaliśmy się. Mecz po meczu wszystko zaczęło się dobrze układać. Na pewno bardzo pomógł nam spokój, którego nie straciliśmy. Ja byłem w stu procentach przekonany, że po tej serii meczów dosyć szybko będziemy sobie gromadzić punkty na własnym torze. Szczerze mówiąc, nie zakładałem takiej serii wygranych spotkań pod rząd jak to się finalnie stało. Na pewno wiedziałem, że część tych pojedynków jesteśmy w stanie wygrać. O to utrzymanie PGE Ekstraligi w Gorzowie jakoś zbytnio się nie martwiłem. Adrenalina związana z tym, że jest połowa sezonu, a my mamy zero punktów w tabeli dawała się jednak we znaki. Które zawody z sezonu 2020 utkwiły panu najbardziej w pamięci? Indywidualne Mistrzostwa Polski, finał Speedway of Nations, gdzie razem z reprezentacją Polski udało się zdobyć Wicemistrzostwo Świata, a może jedno ze spotkań ligowych? Jeżeli chodzi o czysto sportowe uczucia, to chyba na długo nie zapomnę meczu z Wrocławia, który jednocześnie był ostatnim spotkaniem rundy zasadniczej PGE Ekstraligi. To właśnie wtedy zagwarantowaliśmy sobie udział w play-offach. Początek nie układał się po naszej myśli, ale mieliśmy piorunującą końcówkę. Dorzuciłem wówczas swoją cegiełkę. W czternastym wyścigu wraz z Andersem Thomsenem udało nam się wygrać podwójnie. Kapitalnie rozegraliśmy bieg przeciwko Taiowi Woffindenowi. Następnie wszystko przypieczętował triumf Bartosza Zmarzlika i Jacka Holdera. Euforii było co niemiara, ponieważ wtedy już wiedzieliśmy, że jazda o medale jest na wyciągnięcie ręki i tylko kataklizm mógłby nas pozbawić play-offów. Powoli kończy się zimowe okienko transferowe. W środowisku mówiło się, że zaciekle o pańską osobę walczył między innymi Apator Toruń. Pojawiło się sporo ofert z ekstraligowych klubów? Regulamin wykluczył moje rozmowy z innymi klubami. Podpisałem kontrakt w Stali Gorzów i to tutaj zostaję już czwarty sezon. Jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwy. Do Stali po dwóch latach przerwy powrócił Martin Vaculik. Występował pan już ze Słowakiem w Gorzowie w 2018 roku. Jak układała się wasza współpraca? Tak się złożyło, że dołączyłem do Stali akurat na ostatni sezon Martina Vaculika w tym klubie. Ponadto jeździliśmy razem w Szwecji w zespole z Vetlandy. Współpracuje mi się z nim bardzo dobrze. Jest to bardzo pracowity i przede wszystkim ambitny zawodnik. Ponadto z jego twarzy nigdy nie znika uśmiech. Zawsze miło spędzamy czas. Na pewno bardzo cieszę się z powrotu Martina do Gorzowa. Na co pańskim zdaniem stać Stal w sezonie 2021? Ten sezon wiele mnie nauczył. Nigdy nie byłem zwolennikiem różnego rodzaju deklaracji. Po takim roku, jaki mieliśmy, mówienie już w listopadzie o takich sprawach nie byłoby za bardzo rozsądne. Zawsze jestem jednak maksymalistą i do każdego wyścigu podchodzę z planem maksimum. Głęboko wierzę, że stać nas na medal. Planuje pan starty w ligach zagranicznych, jeśli dojdą one do skutku czy lepsze będzie skupienie się tylko i wyłącznie na Polsce? Jestem w trakcie rozmów z moim szwedzkim klubem. Myślę, że jeśli wszystko ułoży się zgodnie z planem, to pozostanę na kolejny sezon w zespole Vetlandy. Aby to stało się faktem, z włodarzami musimy ustalić jeszcze kilka szczegółów. Jakie cele indywidualne stawia pan sobie na nadchodzący sezon? Podchodzę do wszystkiego z ogromnym spokojem. Na razie, nie chcę za bardzo niczego planować. Skupiam się po prostu na dobrym przygotowaniu do nadchodzącego sezonu. Chcę od swoich pierwszych biegów prezentować dobrą dyspozycję, dlatego muszę dobrze przepracować zimę i przygotować się sprzętowo, fizycznie oraz logistycznie. Jest pan wychowankiem Polonii Bydgoszcz, która zajmuje szczególne miejsce w pana sercu. Jest pan zadowolony z sezonu 2020 w wykonaniu Polonii? Śledzę losy mojego macierzystego klubu. Mieszkając w Bydgoszczy inaczej się nie da. Jestem na bieżąco. Cieszę się niezmiernie z tego obronionego miejsca w eWinner 1. Lidze przez Polonię. Od niedawna na stadionie znajduje się nowa trybuna, co jest swego rodzaju powiewem świeżości. Ewentualny spadek byłby krokiem w tył oraz odbiłby się bardzo źle na klubie. Jestem szczęśliwy, że całe środowisko będzie miało pierwszą ligę. Dodatkowo udało się zmontować całkiem dobry skład na przyszły sezon. Życzę im wszystkiego dobrego i na pewno będę trzymał kciuki. Na koniec chciałbym zapytać, czy w tych trudnych i zwariowanych czasach znalazł pan, choć chwilę na odpoczynek? Niestety nie udało nam się nigdzie wyjechać. Może coś się zmieni w najbliższym czasie, aczkolwiek na to się nie zanosi. Jeżeli już gdziekolwiek uda się wybrać i obostrzenia na to pozwolą, to na pewno zostaniemy w kraju i nie wyjedziemy za granicę. Prawdopodobnie obierzemy cel na polskie morze lub góry. Odpoczynek w ojczyźnie bardzo nam odpowiada.