Kamil Hynek, Interia: Z perspektywy prezesa klubu, jaki prezent pod choinką najbardziej by pana ucieszył? Waldemar Górski, prezes Arged Malesy TŻ Ostrovii: Przede wszystkim zdrowia, bo w tych trudnych czasach, które nastały jest teraz najważniejsze. A reszta prędzej, czy później się ułoży. Myślałem, że pierwsze, co pan powie, to nieograniczonego budżetu i awansu do PGE Ekstraligi. Aż tak zachłanny nie jestem (śmiech). Potrzebujemy stabilności, nie chciałbym się denerwować, że nam zabraknie kasy do końca sezonu. Życzyłbym sobie, żeby trener i zawodnicy byli skupieni wyłącznie na osiąganiu dobrych rezultatów, bo wtedy atmosfera jest odpowiednia, a i nam w klubie się lepiej pracuje. Ta czysta głowa będzie, gdy Ostrovia wokół jakich miejsc w tabeli będzie się kręcić? - eWinner 1. Liga zapowiada się najciekawiej od lat, ale emocje nieco opadną, gdy okaże się, że władze Speedway Ektraligi powiększą od 2022 roku najwyższą klasą rozgrywkową i na zapleczu zabiorą spadki. Ale cel jakiś sobie obraliście? - Mierzymy siły na zamiary, do faworytów nam daleko, lecz nam taka rola odpowiada. Zawsze wygodniej nam się atakowało z tylnego fotela. Wszystkie plany transferowe wypaliły, czy coś pana gryzie? - Była myśl, żeby Jonas Jeppesen z nami został, ale nie jesteśmy w stanie konkurować finansowo z PGE Ekstraligą. Chłopak chciał zrobić krok do przodu, poszedł do Częstochowy i bardzo fajnie. Rozstaliśmy się bez żadnych zgrzytów, a nigdy przecież nie wiemy, czy nasze drogi w przyszłości znów się nie skrzyżują. Bez przepisu o U24 byłoby łatwiej powalczyć o Jeppesena? - Oczywiście, że nowa regulacja narobiła zamieszania. Koncepcje w wielu klubach posypały się niczym klocki domina. Prezesi z PGE Ekstraligi zaczęli w popłochu zbierać z rynku co bardziej łakome kąski. Pana olbrzymim sukcesem jest zatrzymanie Nicolaia Klindta. Nie jest tajemnicą, że Duńczyk był bliski zmiany otoczenia. I jeśli w przypadku Jeppesena regulacja U24 wam przeszkodziła w negocjacjach, to przy 33-latku chyba jednak pomogła pchnąć rozmowy do przodu? - Przedłużenie współpracy z Nicolaiem było naszym priorytetem i to nam się udało. Zdajemy sobie sprawę, że PGE Ekstraliga była marzeniem Nicolaia, lecz proszę pamiętać, iż multum znakomitych zawodników z nazwiskiem nie znalazło zatrudnienia w najlepszej lidze świata, było zmuszonych zejść niżej. Dużo pana zdrowia kosztowała batalia o Klindta? - To, że on rozważała oferty z innych klubów, to normalne. Takie prawo rynku. Sam słyszałem o propozycjach np. z Gniezna oraz Krosna. Wydaje mi się jednak, że Nicolai jest zadowolony z naszej kooperacji i po prostu po wysondowaniu różnych opcji wywnioskował, że nie ma potrzeby szukać szczęścia gdzie indziej. A reszta zawodników? - Tomek Gapiński w polskiej formacji seniorskiej wykonuje świetną robotę i nie było potrzeby szukać innych opcji, skoro pod nosem mieliśmy solidnie punktującego zawodnika. Z Oliverem Berntzonem rozmawialiśmy już rok temu, ale trzymał go ważny kontrakt w Gnieźnie. W tym okienku było go zdecydowanie łatwiej pozyskać. Do dopięcia szczegółów ze Szwedem wystarczyło nam jedno spotkanie. Nie obawiacie się, że Bertnzon swoją uwagę skupi bardziej na startach w Grand Prix niż Ostrovii? - Oliver bardzo się cieszy z awansu do cyklu, ale to jest na tyle rozsądny facet, że będzie potrafił pogodzić występy w cyklu i eWinner 1. Lidze. Widzę, jak przygotowuje całą logistykę, kompletuje sprzęt więc we mnie niepokoju nie ma. Zrezygnowanie z Grzegorza Walaska było świadomym ruchem z waszej strony? - Najważniejsze decyzje kadrowe podejmuje jednak menedżer. Teoretycznie Grzesiek jest naszym zawodnikiem, ponieważ podpisaliśmy z nim umowę warszawską. Żużel jest sportem urazowym, nigdy nie wiadomo, co wydarzy się wiosną. Mało to żużlowców poturbowało się na crossie w poprzednich latach, abo w trackie sparingów? Walasek to wciąż marka, wartościowy zawodnik i nie zdziwię się, jak ktoś sięgnie po niego zanim liga ruszy. Drżał pan o Daniela Kaczmarka, kiedy po stracie Michała Gruchalskiego Unia Tarnów wróciła z nim do rozmów? - Nie, bo Daniel nie dawał mi powodów. Poszła fama, że menedżer Staszewski doskonale stawia na nogi zawodników. Podkreślał to w wielu wywiadach choćby Adrian Cyfer. Wydaje mi się, że Daniel postanowił pójść tą samą ścieżką, że pod skrzydłami Mariusza pięknie nam się rozwinie. Co do Unii, nie mam pojęcia jakie miał ustalenia Gruchalski z Tarnowem, ale wiem, że u Kaczmarka dane słowo droższe od pieniędzy. A ja takich ludzi cenię. Odważyłby się pan o stwierdzenie, że macie najlepszych juniorów w eWinner 1. Lidze i ile jest w tym ręki Mariusza Staszewskiego? - Dziewięćdziesiąt dziewięć procent. A ten jeden procent należy do kogo? - Żartuję (śmiech). Mamy niezwykle utalentowanych i pracowitych chłopaków. Mariusz ma tę zdolność, że genialnie umie przekazywać wiedzę. A nie każdy były zawodnik to potrafi. Nasi młodzieżowcy są w niego wpatrzeni jak w obrazek. A czy mamy najlepszych młodzieżowców? Spokojnie, takimi tezami najłatwiej wyrządzić krzywdę, dlatego z podobnymi ocenami bym się wstrzymał. Budżet Ostrovii wzrośnie w porównaniu do ostatniego sezonu? Świetną informacją na pewno jest fakt, że zostają dwaj sponsorzy tytularni, firmy Arged i Malesa. - Nie jesteśmy zbyt zamożnym klubem, ale odnosząc się do 2020 roku będziemy dysponowali zbliżonym budżetem. Najmocniej dostaliśmy po tyłku, kiedy z powodu pandemii koronawirusa wdrożono serię obostrzeń i na trybuny mogliśmy wpuścić zaledwie dwadzieścia pięć procent kibiców. Zestawiając sezony 2019 i 2020 byliśmy stratni około milion złotych na samych biletach. Dla nas to był ogromny cios. Na szczęście trzeci rok z rzędu zespół będzie miał tę samą nazwę, a to oznacza, że współpraca ze sponsorami układa się bardzo dobrze. Przy okazji dziękuję naszym wiernym partnerom, poza Arged i Malesą warto wspomnieć firmę Garcarek oraz spółki miejskie. Bez ich wsparcia nie bylibyśmy tu gdzie się znajdujemy. Dopuszcza pan do siebie, że liga ponownie wystartuje w reżimie sanitarnym i bez kibiców? - Kalkulujemy, że na trybuny będziemy mogli wpuścić dwadzieścia pięć procent fanów i tak zakładamy w budżecie. Nie liczymy na to, że po niesamowicie trudnym 2020 roku, hipotetycznie, nawet przy stu procentach dostępności stadionów dla kibiców, one się w całości zapełnią. Nie wierzę w to, ludzie będą jeszcze długo spoglądać na wszystko z dużym dystansem. Rozmarzył się pan na myśl o tym, że PGE Ekstraliga ma być wkrótce poszerzona do dziesięciu drużyn? - Fajnie mieć marzenia (śmiech). Ale ja należę do grupy twardo stąpających po ziemi realistów. Jasne, można się pogimnastykować, awansować, roztaczać wspaniałe wizje, a potem przegrywać mecz za meczem, spaść z hukiem i skończyć z długami. I proszę mi powiedzieć, czy to ma sens? Dużo bardziej wolę mieszać na zapleczu, prezentować określony poziom niż spełnić zachciankę, ale być chłopcem do bicia. Zresztą podobne dywagacje nie mają w tej chwili sensu, bo my stoimy na zupełnie innej półce finansowej niż ekstraligowcy. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! ------------------------------------------------ Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii!ZAGŁOSUJ i wygraj 20 000 złotych - kliknij.Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!