Grzegorz Walasek w trakcie jednej z transmisji skwitował przepis o U-24. Zasugerował, że został on wprowadzony, bo pasował on kilku prezesom. Ci się spotkali, usiedli i przeforsowali regulację. W PZM się zagotowali W PZM po tych słowach się zagotowali. Wyłącznie dlatego, że to nie była prawda. Przepis U-24 został uchwalony nie przez zainteresowanych prezesów, lecz przez zespół ekspertów działających przy związku w marcu 2020. W tym zespole było dwóch prezesów, ale tylko jeden z PGE Ekstraligi. A żeby było śmieszniej, to nie on forsował zmianę. Na wprowadzeniu zawodnika U-24 zależało najbardziej GKSŻ i Ekstralidze Żużlowej. Działacze chcieli z jednej strony zapewnić młodym, zdolnym dostęp do pieniędzy ekstraligowych klubów. Z drugiej chcieli wypchnąć kilku klasowych zawodników do niższej ligi, żeby ją wzmocnić. Choćby z tego względu, że telewizja pokazuje wszystkie mecze eWinner 1. Ligi. W finalnych rozmowach zespołu ekspertów pomysł U-24 mocno poparł przedstawiciel Fogo Unii Leszno. Nie miał w tym jednak żadnego interesu. Żeby było śmieszniej, to Unia mocno na tym straciła, bo inne kluby rzuciły się na jej wychowanków. Przez U-24 odeszli Dominik Kubera i Bartosz Smektała. Mógł przeprosić, nie zrobił tego I teraz wracamy do Walaska, który za swoje słowa dostał 2 tysiące złotych kary. Został też obciążony kosztami postępowania w wysokości 200 złotych. Nie musiał jednak płacić. Dostał propozycję, że jeśli przeprosi za swoje słowa, to wtedy kary uniknie. Tego jednak zawodnik nie zrobił. Tego typu przypadki są bardzo drażliwe. Z jednej strony chcemy słuchać ciekawych opinii ekspertów zaproszonych do studia, z drugiej mamy decyzję o karze za słowa. Teraz każdy gość zastanowi się dwa razy, zanim coś powie. Inna sprawa, że Walasek mógł śmiało skrytykować przepis U-24, ale nie musiał opowiadać, skąd się wziął, skoro nie miał wiedzy. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź