Gdy rok temu podczas SEC w Toruniu bardzo poważnego urazu doznał wspomniany Bellego, sprawa wydawała się delikatnie mówiąc nieciekawa. Diagnoza wskazywała na to, że nie ma szans na powrót jeszcze w trakcie sezonu, a przecież ten żużlowiec miał być jednym z liderów. Bez Francuza Polonia zaczęła seryjnie przegrywać i pędziła po autostradzie do 2. Ligi Żużlowej, ale pomocną dłoń wyciągnął do niej Lokomotiv Daugavpils, który w sobie tylko znany sposób przegrał wygraną kwestię. W dwóch kluczowych spotkaniach u siebie poległ z kretesem i tym samym otworzył Polonii szansę, której wzmocniona Zengotą ekipa już zmarnować nie mogła. Trzeba uczciwie powiedzieć, że w zeszłym roku klub miał zarówno sporo pecha, jak i sporo szczęścia. Najpierw urazy i upadki, potem wybitna niemoc rywala w najważniejszym momencie sezonu. W Bydgoszczy w zasadzie szykowano się już do powrotu na najniższy szczebel rozgrywek. Tylko splot niesamowitych okoliczności i szczęścia uchronił Jerzego Kanclerza przed ponownym startem od zera. Sam prezes klubu mówi, że los mu sprzyja, bo 35 razy wygrał w totolotka. Należy przyznać, że ma również po prostu nosa do transferów, a jeśli szczęście się powtarza, to już nie jest szczęście. Często ściąga zawodników drugiej linii, którzy zaczynają punktować, jak liderzy. Tak było chociażby z Kamilem Brzozowskim. Szczęście ma swój limit W kwestiach sportowych jednak tego szczęścia brakuje. Abramczyk Polonia sezon rozpoczęła od kontuzji Mateusza Błażykowskiego. Nie jest to jakieś mocne ogniwo, ale wobec małego wyboru na pozycjach juniorskich, jego ewentualny poważniejszy uraz mógł sprawić sporo problemów. Następnie podczas ćwierćfinału IMP paskudny upadek wraz z Piotrem Protasiewiczem zaliczył Adrian Gała, kolejne odkrycie Kanclerza. 26-latek od początku sezonu prezentował się świetnie i wiele wskazywało na to, że może być nawet liderem drużyny. Jego pauza ostatecznie też potrwała krócej niż przewidywano - w ostatnich dniach opublikował zdjęcia z powrotu na tor, co bardzo ucieszyło bydgoskich fanów. Niestety, to nie koniec problemów. W trakcie czwartkowego finału Srebrnego Kasku kraksę miał młodziutki Wiktor Przyjemski, nadzieja żużla w grodzie nad Brdą. 15-latek (za kilka dni będzie miał urodziny) zahaczył o bandę i niebezpiecznie przeleciał przez kierownicę. Ostatecznie niczego nie złamał, ale jest bardzo mocno poobijany i jego występy w najbliższych meczach stoją pod znakiem zapytania. To powoduje, że prawdopodobnie Kanclerz znów przegra z pechem i nie będzie mógł wystawić pełnego składu. Dziury na pozycjach juniorskich są dużym mankamentem, o czym niejednokrotnie zespoły się już przekonywały. Z pewnością prezes klubu chciałby, aby los z gier i zakładów zaczął sprzyjać także w sportowej rywalizacji. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź