2 grudnia Rafał Dobrucki może oficjalnie przejąć kadrę. Na ten dzień zaplanowano ostatnie rozmowy z trenerem. Nie dojdzie jednak do spotkania w cztery oczy, w czasach koronawirusa byłoby to ryzykowane. Przedstawiciel władz związku, najpewniej ktoś z dwójki Piotr Szymański (przewodniczący GKSŻ), Michał Sikora (prezes PZM), porozmawia z Dobruckim na Skypie i tak dokończy negocjacje, bo w zasadzie wszystko zostało już ustalone. Trzeba jedynie doprecyzować szczegóły. Gdy już poznamy oficjalnie nazwisko trenera, będziemy czekali na nazwiska kadrowiczów. Szkoleniowiec musi podać 10 seniorów i 10 juniorów. Wiemy, że Dobrucki nie ma jeszcze żadnej gotowej listy. Na pewno jednak będzie musiał powołać Krzysztofa Kasprzaka. Wszystko z powodu wprowadzonego w tym roku przepisu, że zawodnik startujący w Grand Prix musi być powołany do reprezentacji. Chodzi jednak wyłącznie o tych żużlowców, którzy dopiero co uzyskali awans, a właśnie w takiej sytuacji jest Kasprzak. Wywalczył on przepustkę w GP Challange 2020 w Gorican. Dobrucki nie musi się natomiast przejmować Bartoszem Zmarzlikiem i Maciejem Janowskim, którzy utrzymali się w cyklu. Prawo nie działa wstecz, więc ich zapis regulaminowy nie dotyczy. Inna sprawa, że Zmarzlik na pewno zostanie powołany. Trudno przecież byłoby wystawić poza nawias dwukrotnego mistrza świata i lidera reprezentacji. Co do Janowskiego, to tu jest zagadka. Rok temu nie został powołany, bo na finiszu sezonu 2019 nie przyjechał na finał Złotego Kasku, odpuścił mecz kadry, wysłał L-4 i nie odbierał telefonu od trenera i ludzi ze związku. Od Dobruckiego zależy, czy zastosować grubą kreskę, czy też wydłużyć rozbrat Janowskiego z reprezentacją.