Gdy parę tygodni wcześniej ROW przegrał z ostrowianami u siebie aż 39:51, a potem męczył się w meczu z potężnie osłabionym Orłem Łódź, wydawało się, że spadkowicz nie ma co marzyć o szybkim powrocie do PGE Ekstraligi. Okazało się jednak, że wystarczyła zmiana zawodzącego Jepsena Jensena, na rewelację Bauhaus-Ligan, Pontusa Aspgrena (zdobył w debiucie 12 punktów) i w drużynę Marka Cieślaka wstąpiła nowa energia. Jazda lepsza niż wynik Na twardym ostrowskim torze startowali doskonale. Gdyby punkty przyznawać za kolejność na wyjściu z pierwszego łuku, to pokonaliby gospodarzy kilkunastoma punktami. Proste błędy na dystansie, defekt na prowadzeniu Rune Holty, a także upadek Wiktora Trofimowa wykluczający go z dalszego udziału w zawodach, sprawiły że ostatecznie wrócili z Ostrowa na tarczy, ale jednocześnie z bagażem doświadczeń i nadzieją, że w play-off wynik może być odwrotny. Trofimow potrafił do szpitala, ale już go dawno opuścił, bo szczegółowe badania nie wykazały żadnych złamań. Będzie do dyspozycji na kolejny mecz ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. W tym spotkaniu szansę debiutu dostanie też w końcu dawno już obwołany mianem wielkiego talentu Paweł Trześniewski, na którego 16. urodziny wyczekiwano w Rybniku od początku sezonu. Jeśli do tego dołożyć Pontusa Aspgrena, który w Ostrowie pokazał, że jest w stanie stać się trzecim liderem zespołu obok Rune Holty i Siergieja Łogaczowa oraz delikatne przebudzenia Kacpra Gomólskiego, to łatwo zrozumieć optymizm rybnickich kibiców, którzy znów wierzą, że wkrótce będą mieli drużynę kompletną. Rybniczanie do pierwszej czwórki jeszcze formalnie nie awansowali, ale trudno spodziewać się by ich tam zabrakło. W najbliższej kolejce podejmą u siebie Zdunek Wybrzeże Gdańsk i nawet minimalne zwycięstwo da im trzy punkty. Trudno też spodziewać się by nie przywieźli bonusu z Krosna, do którego wystarczy im zdobycie 28 punktów. Najnowsze informacje z Igrzysk Olimpijskich - Sprawdź Sięgnie głębiej do sejfu? Wtedy nadejdzie czas prawdziwej próby dla 12-krotnych mistrzów Polski. Będzie to też czas próby nie tylko dla zawodników, ale też najpierw dla zarządzającego składem trenera Marka Cieślaka, a potem dla prezesa Krzysztofa Mrozka. Najbardziej utytułowany żużlowy szkoleniowiec świata już w rundzie zasadniczej pokazał swój zmysł taktyczny. Umiejętnymi zmianami potrafił odwrócić losy spotkania w Bydgoszczy i uratować bonus w Gnieźnie. Teraz w gronie czterech wyrównanych drużyn, też będzie musiał dać drużynie coś ekstra. Jeśli mu się uda i ROW wróci do elity, wtedy nadejdzie czas dla prezesa. Sternik ROW-u znany jest z tego, że nie lubi przepłacać i licytować się o zawodników. Oczywistym jest jednak, że poza młodziutkim Trześniewskim oraz ewentualnie Łogaczowem i Holtą, będzie musiała się zmienić cała kadra rybnickiej drużyny. Nikt w Rybniku nie wyobraża sobie bowiem powtórki z 2020 roku i oglądania w elicie słabych i skonfliktowanych (w związku z szeroką kadrą i walką o miejsca w składzie) ze sobą żużlowców ROW-u, którzy byli w stanie cudem wygrać tylko jeden z czternastu meczów. Takiej drużyny zresztą nawet nie podejmie się trenować Marek Cieślak. Arkadiusz Adamczyk