Żużel sportem numer dwa w Polsce? O tym, że piłka nożna najbardziej elektryzuje polskiego kibica sportu przekonywać nikogo chyba nie trzeba. Wystarczy zobaczyć, jak duże emocje wywołała ostatnia selekcja nowego trenera polskiej reprezentacji. Zanim stało się jasne, że będzie nim Czesław Michniewicz, kibice żywo przyglądali się poczynaniom Cezarego Kuleszy i zastanawiali się, kto poprowadzi Roberta Lewandowskiego i spółkę. Wróćmy jednak do żużla, który w oczach wielu może szczycić się numerem dwa wśród dyscyplin sportowych w Polsce. W tym momencie głową z niedowierzaniem pokiwają zwolennicy siatkówki, skoków narciarskich, czy koszykówki, jednak siła żużla widziana jest na wielu płaszczyznach. Chodzi przede wszystkim o zainteresowanie samych kibiców oraz pieniądze obecne w tym sporcie. PGE Ekstraliga nie tak dawno podpisała nowy, rekordowy kontrakt telewizyjny opiewający na kwotę 242 milionów złotych. To olbrzymie środki, które są następstwem wysokiej oglądalności ligi przed telewizorami. Topowe mecze ligi potrafi śledzić na żywo nawet grubo ponad 200 tysięcy osób, co często jest trudnym do osiągnięcia rezultatem nawet dla piłkarskiej PKO BP Ekstraklasy. W czasach przed pandemicznych na stadionach żużlowych zasiadało średnio ponad 10 tysięcy fanów. To liczby, które dystansują wiele innych dyscyplin sportowych w Polsce. Żużel na świecie upada Zostawiając jednak dyskusję dotyczącą popularności, trudno nie odnieść wrażenia, że o ile żużel w Polsce kwitnie, o tyle ma poważne problemy w ujęciu globalnym. Regularnie słychać głosy, że za chwilę tylko w naszym kraju popularna "jazda w lewo" będzie stać na wysokim poziomie. Niegdyś bardzo mocne ligi w Szwecji czy Wielkiej Brytanii dziś są jedynie poligonem doświadczalnym dla najlepszych zawodników i dobrym treningiem przed meczami w polskiej lidze, w której to zarabia się miliony. Wcale lepiej nie jest w innych krajach. W Danii brakuje potencjalnych następców mistrza Nickiego Pedersena, a w Rosji (skąd pochodzi obecny mistrz świata Artiom Łaguta - dop. red.) nie potrafią skonsumować naprawdę solidnego pokolenia żużlowców. Pojedyncze zrywy widać w takich krajach jak Niemcy, czy Francja, ale to ciągle peryferia wielkiego żużla. Martwić może zresztą sytuacja tej dyscypliny na innych niż Europa kontynentach. Karierę zakończył Amerykanin Greg Hancock i za chwilę może się okazać, że żużel w tym kraju pójdzie w niepamięć. W Australii natomiast rodzą się nowe talenty, ale próżno też szukać następców takich wielkich gwiazd jak Jason Crump, Leigh Adams, Ryan Sullivan, czy niedawno Darcy Ward. To wszystko rodzi poważne pytania o kondycję żużla jako dyscypliny w ujęciu globalnym. Za chwilę może okazać się, że tylko w naszym kraju ścigają się na poważnie, a to przecież droga prowadząca donikąd.