W oczach wielu polskich kibiców Cellfast Wilki są klubem idealnym. Nie ma w tym ani krzty przesady. Wszystko chodzi tam jak w szwajcarskim zegarku. Zwieńczeniem ciężkiej pracy krośnieńskich działaczy był niewątpliwie awans na zaplecze PGE Ekstraligi, który udało się wywalczyć w drugim sezonie istnienia drużyny. Co najważniejsze, nikt nie chce na tym poprzestać. Aktualnie trwa przebudowa stadionu. Ponadto od kilku tygodni działa także szkółka. Przyszłych żużlowców przybywa z dnia na dzień i tylko kwestią czasu jest przekroczenie granicy dwudziestu adeptów, co będzie historycznym wyczynem na skalę krajową. Takich liczb zazdrości niejeden ośrodek z PGE Ekstraligi. - Za każdym razem praktycznie dochodzi do nas ktoś nowy. Ktoś robi badania, ktoś uzyskuje zgodę od rodziców i wychodzi na to, że w tej chwili w szkółce mamy 16 chłopców, z czego aż 12-13 jest gotowych do jazdy. Natomiast jest kilku, którzy muszą poczekać, bo są za mali i na naszym torze po prostu nie spróbują. My mamy jednak na nich pomysł. Dzięki zawartej współpracy ze Spartanem Przemyśl będziemy mieli dostęp do minitoru oraz motocykli miniżużlowych. Myślę, że uda nam się pojeździć na tym torze i skorzystają z tego przede wszystkim najmłodsi - mówi trener zespołu, Ireneusz Kwieciński w rozmowie z klubową telewizją Cellfast Wilków. Ogromny wkład w przyszłość krośnieńskiego żużla mają przede obecni reprezentanci pierwszej drużyny. Wszyscy są głodni sukcesów, a te w najlepszy z możliwych sposobów przyciągają potencjalnych adeptów. - Zwiększyła się popularność tego sportu w Krośnie. Mam nadzieję, że to się przełoży do tego, że gdy zaczniemy trenować na torze, to tych adeptów będzie jeszcze więcej. Liczę na to, że jak usłyszą te motocykle, popróbują jazdy, to wszyscy jeszcze bardziej się nakręcą - dodaje Kwieciński. Już niebawem kibice mogą spodziewać się pierwszych efektów ciężkiej pracy szkoleniowca z młodzieżą. Każdemu w Krośnie niewątpliwie marzy się formacja juniorska złożona wyłącznie z wychowanków Cellfast Wilków. - Chciałbym się wziąć za to szkolenie z grubej rury. Chcę by dało to taki efekt, że jak pojedziemy na licencję to nie będziemy się bać, czy ktoś zda czy nie zda, tylko po prostu ten ktoś będzie pewniakiem. Też ważne jest to, żeby zawodnik miał trochę czasu, by pojeździć w zawodach młodzieżowych. Nie chcę rzucać zawodników na głęboką wodę, od razu na ligę, ponieważ to nigdy nie jest nic dobrego. Trzeba ich szkolić, usprzętowić i dopiero powoli puszczać ich na szersze wody oraz oczywiście na zawody młodzieżowe, żeby nabywali tego doświadczenia - kończy trener beniaminka eWinner 1. Ligi. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź