Grand Prix w Malilli było jednym z bardziej emocjonujących w tym roku. Do końca trwała zacięta walka o awans do półfinałów i wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie. Swoje od siebie dodali kibice. Szwedzi nie zawiedli, licznie zjawiając się na trybunach. Szwedzkie flagi szczególnie szły w ruch, gdy Fredrik Lindgren wygrywał wyścigi. Zaraz kibice stracą idola Problem w tym, że Lindgren to obecnie jedyna nadzieja Szwedów. Zawodnik potwierdza swą klasę, w tym roku ponownie walcząc o podium mistrzostw. Za chwilę zawodnik skończy jednak 36 lat, więc zdecydowanie jest po drugiej stronie rzeki. Przy dobrym wariancie można zakładać, że pojeździ on na wysokim poziomie do czterdziestki. Co jednak dalej? Sytuacja w Szwecji wygląda opłakanie. Z roku na rok liga traci na znaczeniu, więc przestają być dla kibiców magnesem. Reprezentacja raczej nie ma dużych szans na medal w krajowych zmaganiach. Potrzebny jest zatem nowy bohater, który przejmie pałeczkę i utrzyma zainteresowanie. GP Challenge pokazuje marazm Trudno jednak szukać zastępcy Lindgrena, który jest jedynym Szwedem na poziomie PGE Ekstraligi. Za rok znów będzie on osamotniony w cyklu GP. Oliver Berntzon odbija się obecnie w Grand Prix od ściany i na pewno nie wywalczy sobie utrzymania. Berntzon i spółka nie wystąpią także w GP Challenge. W sobotnich zmaganiach udział wezmą Łotysze, Niemiec oraz Czech, czyli przedstawiciele dużo słabiej rozwiniętych żużlowo krajów. Patrzy na szwedzkie nazwiska, brak awansu do GP Challenge nie dziwi. Poza wspomnianą dwójką krajową czołówkę tworzą Jacob Thorssell i Pontus Aspgren, czyli zawodnicy co najwyżej solidni. Thorssell jeździ w 2. Lidze Żużlowej, a Aspgren długo w tym sezonie nie miał kontraktu w Polsce. To dość wymowne. Młodzieży nie ma Jeszcze gorzej wygląda kadra juniorów. Głównymi jej przedstawicielami są Alexander Woentin i Philip Hellstroem-Baengs. Ten pierwszy został brutalnie zweryfikowany w eWinner 1. Lidze. Średnia 0,86 punktu na bieg to wynik beznadziejny i dający małe szanse na przyszłość w Polsce. Helltstroem-Baengs przejawia dużo większy talent, ale i on na razie nie jest nawet w czołówce wśród rówieśników. Inne nazwiska mogły zapaść w pamięć jedynie przez swoje słabe występy. Za chwilę Szwedzi obudzą się z ręką w nocniku. To będzie cios dla całej dyscypliny, bo kolejny ośrodek zacznie się zwijać. Organizowanie tam Grand Prix przestanie mieć sens - brak lokalnego faworyta pewnie odbije się na frekwencji. Z wielkiej żużlowej nacji pozostanie tylko liga, ale i ona sporo straci bez lokalnych zawodników na poziomie.