Tradycja rozgrywania Turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego została zapoczątkowana w 2008 roku. Pierwsza edycja była szczególna, bo odbyła się tydzień po wielkiej tragedii. W drodze na mecz do ukraińskiego Równego doszczętnie spłonął van z 11 motocyklami zawodników Startu. Pod znakiem zapytania stanął nie tylko turniej, ale w ogóle udział gnieźnieńskiej drużyny w dalszych rozgrywkach, bo niektórzy zawodnicy stracili w pożarze cały sprzęt. Ostatecznie gnieźnianie nie tylko pojechali dalej, ale nawet awansowali do 1. Ligi. Ponadto, choć podwyższono ceny biletów by wspomóc poszkodowanych zawodników, odbył się turniej o królewskie insygnia i zapoczątkował on piękną tradycję. Pierwszą edycję wygrał Rafał Dobrucki, po czasie nazywany Rafałem I Szczodrym, bo zrzekł się należnego mu honorarium za zwycięstwo w zawodach by wspomóc, znajdujący się w dużym kryzysie, gnieźnieński klub. Tradycja, którą zapoczątkowano w 2008 roku trwa do dziś, choć niestety dwukrotnie turniej się nie odbył. Tak było w 2016 roku, gdy Start nie występował w rozgrywkach ligowych, a nowopowstały podmiot nie miał jeszcze praw do turnieju. Zawody nie odbyły się też w 2020 roku, a na ich przeszkodzie stanęła pandemia koronawirusa i związane z nią regulacje. W tym sezonie, po roku przerwy, rycerze na stalowych rumakach ponownie staną do walki. Turniej kilkukrotnie przekładano - pierwotnie miał się odbyć 24 lipca, później mówiono o 18 września, następnie o 4 września, aż w końcu ustalono termin rozegrania zawodów na 13 września, na godzinę 17:30. Żużlowcy będą walczyć o wyjątkowe nagrody, czy w zasadzie przechodnie królewskie insygnia. Każdy z królów gnieźnieńskiego żużla dzierży koronę, królewski płaszcz i szczerbiec - miecz wzorowany na mieczu koronacyjnym królów Polski. Na razie nie jest znana obsada tych zawodów, ale z naszych informacji wynika, że działacze starają się o start zawodników z cyklu Grand Prix. M.in. ze względu na możliwą kolizję terminów z cyklem Grand Prix i finałowymi meczami PGE Ekstraligi, zawody odbędą się w poniedziałek.