Kamil Hynek, Interia: Czy nie miał pan żadnych ofert z innych klubów ? Vaclav Milik, żużlowiec RM Solar Falubazu: Ofert było dużo, szczególnie z pierwszej ligi, ale był bardzo ograniczony kontakt z prezesem PGG ROW-u Krzysztofem Mrozkiem. Do końca nie wiedziałem, czy będę mu potrzebny w Rybniku, czy może będę mógł iść na wypożyczenie. Jak dostałem informację, że mogę odejść, to było już zdecydowanie za późno, bo każdy klub już miał zbudowana drużynę. A przecież nie mogłem dogadywać się na sto procent z innym klubem mając ważny kontakt z Rybniku. Balem się, żeby później nie było żadnych kar. Dlatego czekałem do końca. Według przepisów, w trakcie obowiązywania ważnego kontraktu, po spadku drużyny, należy tylko dostosować umowę do warunków pierwszoligowych. Tak, natomiast pod koniec okienka dostałem informację, że w Rybniku nie będzie dla mnie pieniędzy za podpis i tylko kontrakt warszawski jest możliwy. To chyba nie jest zgodne z prawem, bo kontrakt był jednak ważny. Jeśli bym jednak wojował, to pewnie nie wyjechałbym w żadnym meczu i jeszcze może został zablokowany na wypożyczenie. Dlatego załatwiliśmy to za porozumieniem stron. I dobrze. To jak znalazł się Pan w Falubazie? Powiedziałem prezesowi Mrozkowi, ze w związku z ta sytuacją rozwiązujemy kontrakt całkowicie. Załatwiliśmy papiery i dogadałem się w Falubazie. A dlaczego akurat Falubaz ? Mam tam zaufanych ludzi i tak po prostu wyszło, z czego bardzo się cieszę. W jakich relacjach zakończyła się współpraca z prezesem Mrozkiem? W normalnych i bardzo dziękuję klubowi i kibicom za cały sezon spędzony w Rybniku. Wiec jakie plany na przyszłość? Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jeśli się nic nie zmieni, to będę trenował z drużyną z Zielonej Góry. Na pewno będę w pełni gotowy do sezonu. I jeszcze udowodnię, na co mnie stać na torze. A co się wydarzy w okienku transferowym przed sezonem, to czas pokaże...