Komentarz: Fogo Unia Leszno, czyli jedno z największych rozczarowań sezonu 2021. Niektórzy długo czekali na kryzys multimedalistów Drużynowych Mistrzostw Polski i wreszcie się doczekali. Unia tym razem nie czarowała, jak przez ostatnie cztery lata. Personalnie może była i słabsza, bo formacja juniorska tym razem nie była postrachem dla ligowych rywali. Można jednak odnieść wrażenie, że byli już mistrzowie Polski nie wycisnęli z tego sezonu wszystkiego co możliwe. Na finał na pewno nie zasługiwali, ale medal był jak najbardziej w zasięgu ręki. Problem jednak w tym, że im dalej w las, tym drużyna była słabsza, bardziej wypalona. Widać to też po trybunach, które nierzadko świeciły pustkami. Sukcesy jakby nieco się przejadły. Nadchodzą chude lata? Kto wie. PLUSY: W Lesznie rośnie nowy Dominik Kubera. Zimą pozostał w klubie wielki niesmak po tym, jak na odejście zdecydował się wychowanek Dominik Kubera. Jego zmiana barw klubowych była de facto zaprzeczeniem tego, na czym działaczom zależy, czyli budowaniu zespołu w oparciu o miejscowych zawodników. Wiele jednak wskazuje na to, że Unia za chwilę doczeka się kolejnego wielkiego juniora. W połowie sezonu wskoczył do zespołu Damian Ratajczak, który pokazał, że ma wielkie możliwości. Szczególnie w końcówce sezonu dawał mocno znać o swoim talencie. To chyba największy plus minionych rozgrywek PGE Ekstraligi dla całego Leszna. Transfer Jasona Doyle'a. Rok temu z klubem pożegnał się Kubera i Bartosz Smektała, a w ich miejsce sprowadzono Australijczyka. Były obawy o ten kontrakt, ale okazało się, że niezasadne. Były mistrz świata świetnie wkomponował się w leszczyński zespół. Szybko został jego liderem, szczególnie gdy zawodził Emil Sajfutdinow. Swoją drogą działacze zrobili dobry biznes, bo pozyskali stosunkowo niedrogiego zawodnika, który stał się gwiazdą ligi. Brawa za przysłowiowego "nosa". MINUSY: Co się dzieje z Piotrem Pawlickim? Ta zagadka pozostaje (przynajmniej na razie) nierozwiązana. Kapitan drużyny zaliczył jeden z najsłabszych sezonów w karierze, co bez wątpienia odbiło się na wyniku zespołu. Sam zawodnik winę zrzucał na problemy sprzętowe, ale mówi się, że tak naprawdę to jeden z powodów jego słabszej formy. W trakcie rozgrywek słychać było, że Pawlicki nie zawsze poważnie traktuje swoje sportowe obowiązki. To zostawmy jednak na boku, a oceniajmy żużlowca za liczby. Te są jednak bardzo niekorzystne. Już na pewno nie na miarę jego potencjału. Ciekawostką natomiast jest to, że Piotr mimo słabego roku mógł liczyć na podwyżkę. Wszystko przez sytuację na rynku i determinację klubowych działaczy, którzy nie mogli pozwolić sobie na stratę kolejnego lidera. Przykre rozstanie z Sajfutdinowem. Mówimy o odejściach, bo na taki krok zdecydował się Emil Sajfutdinow. O tym, że Rosjanin opuści Leszno było przesądzone już w sierpniu. Sam się zresztą nie krył z tym faktem, bo szybko poinformował o tym działaczy, a informacja chwilę później dotarła do mediów. Można jednak kwestionować sposób jego rozstania z Unią. Po pierwsze, zawodnik nie powinien otwarcie mówić o swoich zamiarach, gdy drużyna walczy o medale, a sezon jest w pełni. Poza tym wszystko zbiegło się z jego słabszą dyspozycją, co mocno raziło w oczy samych kibiców. Oliwy do ognia dodają ostatnie doniesienia, wedle których Unia ma zalegać Rosjaninowi grubą kasę z tytułu umów sponsorskich. Od takiego klubu jak ten z Leszna i żużlowca pokroju Sajfutdinowa można było oczekiwać odejścia z większą klasą. Puste trybuny. Trudno zresztą o lepszy wynik, kiedy w całym Lesznie widać było przesyt sukcesów z ostatnich lat. W rundzie zasadniczej trybuny często świeciły pustkami, a niewiele lepiej było podczas rundy play-off. Poza tym generalnie czuć było, że nikt w klubie nie ma wielkiego ciśnienia na piąty z rzędu tytuł. Gdyby się udało to fajnie, ale determinacji wielkiej nie widzieliśmy. To oddziaływuje na wszystkich - kibiców i zawodników również. Cytat sezonu: - Tunerzy od lat rozdają karty na rynku. My w tym roku mieliśmy problemy, z którymi walczyliśmy cały sezon - mówił trener Piotr Baron, wskazując jedną z przyczyn słabszego niż się spodziewano wyniku drużyny. Kłopoty sprzętowe dotyczyły przede wszystkim Piotra Pawlickiego i Emila Sajfutdinowa. Pierwszy żonglował motocyklami, bo nic mu nie pasowało. Na boczny tor odłożył współpracę z Ashleyem Holloweyem, dzięki któremu w poprzednich latach był szybki. Rzecz podobnie wyglądała w przypadku Rosjanina, choć w tym przypadku to sam mechanik podziękował mu za współpracę. Nie sposób też nie wspomnieć o rozczarowującym w sezonie 2022 Jaimonie Lidseyu, który także narzekał na szybkość swoich silników.