Budżet Unii Tarnów niemal od zawsze opiera się na jednym solidnym filarze finansowania - Grupie Azoty. Gdyby nie gigant z branży chemicznej na stadionie Miejskim w Mościcach już dawno leżałyby połacie spalonej ziemi. Bardzo często koncern był zbawicielem, który zasypywał dziury wynikające z niegospodarnego prowadzenia klubu, innym razem z kolei robił za studnię bez dna, jak np. w 2012 roku, gdy zbudowana za grubą kasę drużyna gwiazd z Hancockiem, Vaculikiem, Madsenem, Kołodziejem i młodym Janowskim w formacji młodzieżowej wywalczył DMP, a potem przez następne lata nie schodziła z podium. - Grupa Azoty przeważnie była monopolistą, jedynym dużym partnerem, który finansował sport żużlowy. Wtedy wszyscy byli zadowoleni, że do klubu płynął strumień milionów. Czasy się jednak zmieniły, twardo stąpamy po ziemi - powiedział w radiu RDN sekretarz Rady Nadzorczej Grupy Azoty S.A. Zbigniew Paprocki. Wraz z końcem sezonu 2020 spółce żużlowej wygasła dwuletnia umowa z Grupą Azoty, która opiewała na trzy i pół miliona złotych w skali roku. Nowej jeszcze nie podpisano, ale to tylko formalność. Zmienią się jednak cyfry pod kontraktem. Względem poprzedniego porozumienia Unia ma dostać od GA około milion mniej. W rozmowie z RDN-em Paprocki rzucił między wierszami, że Unię czeka teraz trudne dopinanie budżetu na 2021 rok. Sekretarz RN jasno przedstawił też czego oczekuje od osób zarządzających klubem. - My jako Rada Nadzorcza zatwierdzamy ostateczny kształt umowy ze spółką żużlową. Jesteśmy spółką biznesową i uważam, że jeśli chcemy utrzymać ten sport w Tarnowie na podobnym poziomie jak do tej pory, potrzebny jest drugi poważny podmiot; może mniejszy, ale taki który w pewnym stopniu nas odciąży. W tej chwili widoczna jest duża dysproporcja pomiędzy tym co wykłada na żużel w Tarnowie Grupa Azoty, a tym co daje reszta. Musimy zacząć mierzyć siły na zamiary - wyjaśniał. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź