Gdy po sezonie 2020 przechodził z Motoru Lublin w zielonogórskiej drużynie widziano w nim lidera. Trener Piotr Żyto prognozował, że będzie następcą Martina Vaculika. Dziewiąty pod względem skuteczności żużlowiec PGE Ekstraligi (średnia 2,069), w Falubazie nie zbliżył się nawet do swoich osiągnięć z lubelskiego klubu. Zawalił większość meczów i ostatecznie został sklasyfikowany dopiero na 27. miejscu listy najskuteczniejszych (średnia 1,689 pkt/bieg). To w głównej mierze jego punktów zabrakło zielonogórzanom do utrzymania się w elicie. Winni mechanicy? Słoweniec przez całe tegoroczne rozgrywki zmagał się z problemami sprzętowymi. Jednostki Petera Johnsa, który przez lata pozostawał jego podstawowym tunerem, nie były tak dobrze dopasowane jak w przeszłości. Żagar próbował więc innych rozwiązań. Testował silniki Flemminga Graversena i Antona Nischlera. Żaden przełom jednak nie nastąpił. Najwyraźniej teraz Słoweniec uznał, że winni niepowodzeń byli mechanicy w jego teamie. W mediach społecznościowych zamieścił bowiem ogłoszenie, że szuka dwóch nowych mechaników na sezon 2022. Czy taka zmiana pomoże mu wrócić do światowej czołówki? - Nie wiemy jakie były relacje w teamie, jak to wyglądało od środka. Żagar jako pracodawca ma prawo zmienić sobie współpracowników. Zgodnie jednak ze znanym powiedzeniem - od samego mieszania zupa bardziej słona nie będzie - ocenił Jacek Frątczak. Dostał w głowę... aż czapka spadła - To nie jest tak, że ludzie, którzy dotychczas pracowali ze Słoweńcem nie znali się na robocie. Raczej chodzi po prostu o nowy impuls. Nie dopatrywałbym się w tym niczego nadzwyczajnego. Takie rzeczy w żużlu się dzieją. Jedni żużlowcy co sezon robią zmiany w teamie, inni przez lata wolą pracować z tymi samymi ludźmi. Poza tym tak jak jest giełda transferowa żużlowców, tak jest też wśród mechaników. Lepsi fachowcy są podkupywani przez innych - dodał ekspert. Ewentualni chętni do pracy w teamie Słoweńca muszą zdawać sobie sprawę, iż nie będzie to łatwa współpraca. Żagar znany jest z tego, iż jest dość surowym pracodawcą dla swoich mechaników. W 2015 roku bardzo głośna była sprawa, gdy podczas Grand Prix Polski w Gorzowie, po zjechaniu z toru, uderzył w parku maszyn w głowę jednego ze swych mechaników. Cios był tak mocny, że chłopakowi aż spadła z głowy czapka. Ostatecznie sprawa znalazła swój finał w sądzie. Mechanik Artur Urbaniak pozwał Żagara za naruszenie dóbr osobistych w postaci naruszenia nietykalności i godności osobistej. W 2017 roku między stronami doszło do ugody. Żużlowiec przeprosił swego byłego współpracownika i wypłacił mu zadośćuczynienie w wysokości 10 tysięcy złotych.