Szwed już jako młodzieżowiec dał o sobie znać całemu żużlowemu światu. Na jego koncie znalazły się między innymi dwa medale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Pierwszy z nich wywalczył w wieku zaledwie osiemnastu lat. Ponadto w 2009 roku cieszył się z tytułu najlepszego szwedzkiego żużlowca do lat 21. Przejście w wiek seniora nie było dla niego jakoś specjalnie trudne, ponieważ brał nawet udział w kilku rundach Grand Prix, by ostatecznie w 2015 roku stać się stałym uczestnikiem cyklu. Sezon 2015 był jednocześnie jednym z najlepszych w jego dotychczasowej karierze, ponieważ wraz z Unią Leszno zdobył także Drużynowe Mistrzostwo Polski. Przez kolejne lata reprezentant kraju Trzech Koron regularnie ścigał się w Ekstralidze lub na jej zapleczu. W naszym kraju po raz ostatni występował w sezonie 2019 w barwach Polonii Piła. Dwuletnia przygoda z tym klubem doprowadziła do zahamowania jego przyzwoitej kariery. Wszystkiemu winne były oczywiście pieniądze, których nie otrzymał i nie zanosi się na to, żeby kiedykolwiek je zobaczył. Ekipa z Wielkopolski zniknęła bowiem z żużlowej mapy Polski, a 31-latek pozostał z niczym oraz stracił zaufanie do polskich działaczy. - Straciłem mnóstwo pieniędzy. Nie otrzymałem całego wynagrodzenia zarówno za sezon 2018, jak i 2019. Po tej całej sytuacji postanowiłem, że nie wrócę już do Polski, dopóki nie znajdę klubu, któremu będę mógł stu procentach zaufać – mówi w rozmowie z Interią sam zawodnik. Sezon 2020 na całym świecie został storpedowany przez pandemię koronawirusa. Na tor nie wyjechali, chociażby jeźdźcy w Wielkiej Brytanii, a rozgrywki w Szwecji stanęły pod znakiem zapytania. Gdyby nie tamtejsi włodarze, kariera Jonassona najprawdopodobniej dobiegłaby końca, ponieważ zawodnik nie miał pieniędzy na starty w naszym kraju. - Szczerze mówiąc, mogłem ścigać się w Polsce w sezonie 2020, ale niestety byłem bliski bankructwa i dlatego by zminimalizować koszty, postanowiłem rywalizować tylko i wyłącznie w swojej ojczyźnie. Tak naprawdę taka, a nie inna decyzja uratowała moją karierę. Nie zarobiłem zbyt wiele, ale na szczęście wydatki zbilansowały się z zyskami – przekazał. 31-latkowi po wielu perturbacjach udało się wyjść na prostą. Zaowocowało to powrotem do polskiej ligi. Pomocną rękę żużlowcowi wyciągnął Lokomotiv Daugavpils. Łotysze nie tak dawno pożegnali się z eWinner 1. Ligą i chcą niewątpliwie jak najszybciej powrócić na zaplecze PGE Ekstraligi. Pozyskanie Szweda wydaje się świetnym posunięciem, zważając na jego dobrą przeszłość. - Nie rozmawiałem z innymi klubami, ponieważ od Lokomotivu dostałem naprawdę konkretną ofertę. Od razu zdecydowałem się na starty w tym zespole i tak naprawdę żadna inna drużyna nie wchodziła w grę – komentuje zawodnik. Jakie są więc cele Szweda na przyszły rok? - Chcę przede wszystkim poprawić swoją jazdę i być dobrym kolegą z zespołu. Poza klasyczną odmianą żużla wystartuję także po raz drugi w karierze w mistrzostwach świata na długim torze. Z cyklem wiąże duże nadzieje i mam nadzieję, że spiszę się lepiej niż przed rokiem. Zamierzam naprawdę dużo trenować, a jak wiadomo, praktyka czyni mistrza – zakończył świeżo upieczony reprezentant Lokomotivu Daugavpils.