Wystarczyła jedna porażka u siebie, a druga z rzędu, by trener Moje Bermudy Stali Gorzów poczuł, że za chwilę może stracić grunt pod nogami. I nie ma znaczenia, że drużyna jest na miejscu premiowanym awansem do czwórki i wygrała cztery z sześciu spotkań. W Stali zwyczajnie nie potrafią zrozumieć, jak to możliwe, że Stanisław Chomski wpakował zespół na minę, organizując treningi na przyczepnym torze, choć w ciemno można było założyć, że w niedzielę, w dniu meczu z Eltrox Włókniarzem komisarz nie pozwoli na przygotowanie takiej nawierzchni. Zawodnicy Stali skarżyli się na trenera Chomskiego Pogoda jest, jaka jest i już na kilka dni przed meczem było jasne, że może mieć on status zagrożonego. Deszcz wisiał w powietrzu, więc w ciemno można było założyć, że komisarz każe ubijać. I właśnie na takim twardym i mocno ubitym torze Stal powinna się szykować na ten mecz. Z klubu docierają jednak sygnały, że było inaczej. Niektórzy zawodnicy skarżyli się, że z tego wynikały ich błędy w regulacjach sprzętu. Jeśli to prawda, to szkoleniowiec faktycznie popełnił błąd. Z drugiej strony, jak powiedział nam Bartosz Zmarzlik, nie ma co tłumaczyć porażki torem. Skracając, można by napisać, że zawodnicy są tak samo winni porażki, co trener, bo nie potrafili się dopasować. Taktyczny błąd z Woźniakiem Nie wiemy, czy są jakieś inne uwagi do pracy trenera. Faktem jest, że można się zastanawiać nad tym, czy dobrze rozegrał mecz pod względem taktycznym. W 15. biegu aż się prosiło, żeby dać Szymonowi Woźniakowi pierwsze pole, bo lubi jeździć przy krawężniku, a stając na tym polu, wygrywa w Gorzowie większość biegów. Trener dał mu jednak pole C, a na A postawił Martina Vaculika. Być może należało też mocniej wykorzystać liderów. Vaculik prezentował się nieźle, ale nie dostał szóstego biegu. Zmarzlik był pogubiony, ale z drugiej strony można było zaryzykować i dać mu szóstą szansę, bo kto ma ciągnąć zespół, jak nie on. Tych zmian jednak zabrakło. Czy ktoś oglądał, jak Sparta robi kosmetykę? Trzeba też wrócić do meczu we Wrocławiu, gdzie sztab Stali nie obserwował, a w najlepszym razie nie zareagował na to, co się dzieje w trakcie kosmetyki toru. W trakcie, gdy sprzęt zgarniał nawierzchnię z zewnętrznej części trwała narada, choć aż się prosiło, żeby patrzeć i przekazać drużynie jakieś wskazówki. Tak czy inaczej, szybkie wezwanie trenera na dywanik pokazuje, że głowy w Gorzowie gorące, a jego pozycja nie jest przesadnie mocna. A Piotr Paluch czeka w gotowości. Swego czasu już był tym pierwszym, a namaścił go honorowy prezes Władysław Komarnicki, który dziś jest jednym z doradców prezesa Marka Grzyba i łatwo może go przekonać, żeby dać Paluchowi szansę. Na plus Palucha działa to, że na początku sezonu prowadził zespół w dwóch meczach (Chomski był na kwarantannie w związku z koronawirusem) i Stal oba pewnie wygrała. Zawodnicy nie mieli żadnych problemów w domowym meczu z Motorem. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź