Jakie miał pan odczucia po ostatnim meczu? Z jednej strony był to dobry indywidualny występ świeżo po kontuzji, najlepszy dla pana w PGE Ekstralidze pod względem zdobyczy. Z drugiej jednak sromotna klęska poniesiona przez Falubaz. Które emocje przeważyły? Mateusz Tonder: Trudno powiedzieć. Na pewno przykro, że pogubiliśmy tyle punktów i przegraliśmy aż tak wysoko. Cieszę się jednak ze swojego wyniku. Kontuzja wykluczyła mnie z jazdy. Fajnie, że wróciłem do składu i pomagam drużynie. Jeśli chodzi o ostatnie spotkanie, to nie ma do czego wracać, było, minęło. Po kontuzji zaliczył pan dwa udane starty. Wszystko ze zdrowiem jest zatem w porządku? Czy czuje się pan w pełni formy? Przed sezonem mówiło się, że Mateusz Tonder ciężko pracuje, dzięki czemu to może być jego sezon. Na pewno ostatnio pokazałem, że potrafię się ścigać i wygrywać z najlepszymi. Trochę mnie ominęło, ale teraz zaczynam, a mam nadzieję, że skończę jeszcze lepiej. Jazda jest najważniejsza. Z meczu na mecz zawodnik się buduje. Ja uwierzyłem w siebie po zawodach w Opolu. Nie nakładam jednak na siebie dużej presji. Dopiero wróciłem do składu, więc nie można oczekiwać, że będę ciągnął wynik drużyny. Każdy musi punktować i razem musimy zbierać "oczka". Fajnie, jeśli stałbym się ważnym ogniwem zespołu, ale jeśli się nie uda, po prostu zacznę pracować jeszcze ciężej. W niedzielę macie bardzo istotny mecz z Apatorem. Nawet wygrana z bonusem nie da wam pewnego utrzymania i punkty będziecie musieli wywalczyć także w nieprzyjemnym Grudziądzu. Trudny czas przed Falubazem. Znamy sytuację, dlatego robimy wszystko, by ją zmienić. Przed najbliższym meczem mamy trzy treningi. Zasuwamy na torze, żeby wygrać mecz. Liczę, że pokonanie torunian odblokuje nas i da nam "kopa". Po zwycięstwie możemy na nowo uwierzyć w siebie. Gdy wygramy, to na następne spotkanie pojedziemy z lepszym nastawieniem i wiarą w kolejne zwycięstwo. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź