Kiedy kamery Eleven Sports zaglądały do parku maszyn w trakcie piątkowego meczu Moje Bermudy Stali Gorzów z eWinner Apatorem Toruń, to próżno było w nim szukać dyrektora Tomasza Michalskiego. Człowiek, który miał patrzeć na ręce trenerowi Stali Stanisławowi Chomskiemu, ostatecznie się nie zjawił, najpewniej oglądał mecz z poziomu loży. Trener Chomski wygrał bitwę Mimo braku nadzorcy, w parku maszyn panował ład i spokój. Nie było bałaganu, który zdaniem działaczy miał przesądzić o przegranych z Betard Spartą Wrocław i Eltrox Włókniarzem Częstochowa. Stal wygrała raczej pewnie i to pomimo perturbacji na początku spotkania, które wynikały głównie z dwóch biegowych przegranych Bartosza Zmarzlika z Pawłem Przedpełskim. Mistrz finalnie jednak wyszedł z tego meczu obronną ręką, biorąc trzeci motocykl. Chomski dzięki wygranej zyskał kilka dni spokoju. Do następnego meczu z Fogo Unią Leszno, bo spora nerwowość przed spotkaniem z eWinner Apatorem pokazuje, że prezes Marek Grzyb nie ma chłodnej głowy. Widać też na dokładkę, że bardzo mocno liczy się z głosem opinii publicznej. Czyta i słucha, co mają do powiedzenia kibice i bierze to sobie do serca. Dziwiono się, że jedzie Birkemose Swoją drogą, to zwycięstwo z eWinner Apatorem (50:40) nie zadowoliło sympatyków w 100 procentach. Dziwiono się, że Marcus Birkemose jedzie dalej mimo kolejnych zer, że czwartej szansy nie dostaje Wiktor Jasiński. Osobny rozdział stanowi Zmarzlik. Niewiele brakowało, by ponownie pojawiła się teoria, że treningi odbywały się na innym torze niż ten zrobiony na zawody, bo w dwóch pierwszych startach Zmarzlik nie złapał regulacji. Ktoś powie, że te zarzuty mają mocne podstawy, a 50:40 nie robi wielkiego wrażenia. Wydaje się jednak, że Chomski nie popełnił błędu. Twardo stawiał na Birkemose, bo gdy przyjdzie do walki o medale, to będzie potrzebował tego zawodnika. Chomski najwyraźniej przekonał siebie i działaczy, że z Rafała Karczmarza już nic nie wyciśnie, więc trzeba budować Birkemose, który ma talent i bardzo chce. Potrzebuje tylko lepszego sprzętu. Co do toru, to tym razem na pewno nie było żadnych niespodzianek ze strony szkoleniowca. W tygodniu w Gorzowie pogoda płatała jednak figle i ciężko było wszystko zorganizować tak, by na zawodach drużyna miała identyczny tor, jak na treningach. Finalnie udało się jednak stworzyć zbliżone warunki. Początkowe kłopoty Zmarzlika mogły natomiast wynikać z tego, że po dobrym wejściu w sezon teraz szuka czegoś w sprzęcie, by za chwilę znów zaskoczyć rywali. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź