W żużlu takie zdarzenie, to nic nowego. Robert Kościecha i tak może mówić o szczęściu, bo w przeszłości jeden taki wypadek zakończył się tragedią i śmiercią trenera. W 1985 roku adept Stali Gorzów nie opanował motocykla i wjechał w Mieczysława Połukarda. Ten stał na płycie boiska, ale nie widział zawodnika, bo był do niego odwrócony tyłem. Trafił do szpitala z licznymi obrażeniami. Lekarzom nie udało się go uratować. Połukard był legendą żużla. W 1968 roku zakończył karierę, gdyż po upadku amputowano mu nogę. Jako zawodnik Kościecha połamał wszystkie kości Na szczęście szkoleniowcowi juniorów ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u nic się nie stało. Kościecha narzekał na ból w kostce, pojechał do szpitala, gdzie stwierdzono uraz stawu skokowego i założono mu dwie blaszki. Jeszcze tego samego dnia trener wrócił do domu. Za tydzień ma być na torze i prowadzić zajęcia. Kościecha w trakcie zajęć z młodymi zawodnikami lubi być blisko toru. Czasami wręcz wchodzi na tor, żeby pokazać żużlowcom, jak mają jechać. To prawdopodobnie było przyczyną nieszczęścia. Dodajmy, że Kościecha zakończył karierę żużlowca, bo już nie chciał ryzykować zdrowiem. W trakcie jazdy połamał praktycznie wszystkie kości i uznał, że czas zająć się czymś spokojniejszym. Został trenerem. We wtorek okazało się, że i to zajęcie niesie za sobą ryzyko. Zwłaszcza w żużlu. Strefa Euro - zaprasza Paulina Czarnota-Bojarska i goście - Oglądaj! Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo!