Przewidywano, że będzie pierwszym wychowankiem Wilków Krosno. Stało się zupełnie inaczej - Aleksander Grygolec w 2019 roku niespodziewanie przystąpił do egzaminu na licencję jako zawodnik Orła Łódź. Teraz - kiedy w klubie z Podkarpacia zaczął się budować ciekawy projekt - to chce wrócić. - Dla mnie to dziwna sytuacja. Grygolec przyszedł do łódzkiego zespołu, Adam Skórnicki i Witold Skrzydlewski wzięli go pod swoje skrzydła, co dowodzi, że wiązali z nim jakieś nadzieje. Jak sprawy w Krośnie się wyklarowały, to znowu zapałał miłością do tego klubu. Tylko tak grać nie można - komentuje w rozmowie z Interią Wojciech Dankiewicz. - Od razu zaznaczę, że sytuacja z Dominikiem Kuberą jest całkiem inna. Nie możemy tych dwóch spraw ze sobą łączyć, ani stawiać znaku równości. Nie mamy wglądu w dokumenty, które podpisał Grygolec z Orłem, ale w Łodzi nigdy nie było problemów. Po przeczytaniu doniesień medialnych stwierdzam, że Witold Skrzydlewski ma rację. Wiemy, jaki skrupulatny jest główny sponsor łodzian. Jak żużlowiec chce zmienić barwy, to klub, który mu pomógł, szkolił, a przede wszystkim inwestował, ma prawo wziąć pieniążki - tzw. ekwiwalent. Z niewolnika nie ma pracownika. Tak to widzę, wcale nie dziwię się Witoldowi Skrzydlewskiemu, że tak postępuje - dodaje. Do rozpoczęcia eWinner 1. Ligi zostały niecałe trzy miesiące, a 18-latek nawet nie wie, gdzie będzie jeździł. Istnieje ryzyko, że zostanie w Orle, ale działacze go skreślą. - Sam jestem zdziwiony, że podejmuje taką decyzję. Dziwne podejście do sprawy. Orzeł to stabilny ośrodek. Co będzie w przyszłym roku - jeśli mu wyjdzie - i pojawią się telefony z PGE Ekstraligi? Też powie, że tam idzie i tyle? Trzeba być konsekwentnym w swoich działaniach, a przede wszystkim być w porządku do ludzi, którzy kiedyś wyciągnęli pomocną dłoń. Grygolec dopiero się rozwija, nie wiadomo co w przyszłości osiągnie - twierdzi ekspert stacji nSport+. Sytuacja powoduje niesmak. - Nie wiemy jakie jest drugie dno. Może ktoś zawodnikowi zawrócił w głowie. Raz jeszcze przypomnę, że klub z Łodzi od lat jest stabilny. Brakuje dżentelmeńskiej postawy. Chcesz odejść - ok, ale niech twój pracodawca - albo ty sam - zapłaćcie za koszty, które ponieśliśmy. Taki jest regulamin. Nie mam pojęcia jak to się zakończy, ale myślę że zawodnika nie będzie stać na wykupienie swojej karty. Skrzydlewski do końca będzie stał po swojej stronie, wcale mu się nie dziwię - ocenił Dankiewicz. Wielokrotnie rodzice sterują swoimi dziećmi na początku ich karier. - Nie znam akurat sytuacji z rodzinie Grygolców, więc nie mogę się wypowiedzieć na tym konkretnym przykładzie. Powiem tylko, że wiele było w żużlu takich sytuacji, gdzie to bardziej rodzice decydowali o przyszłości młodych chłopaków. Ktoś powie, że osiemnastolatek jest pełnoletni, ale wokół niego znajdują się "podpowiadacze". Rodzice powinni dobrze doradzać, a nie zawsze tak jest. Wpływ mają menedżerowie czy różni przyjaciele. Kończy się tak, że zawodnik budzi się z ręką w nocniku - zauważa nasz rozmówca. Witold Skrzydlewski wyznał, że ojciec żużlowca - Paweł Grygolec - dzwonił do związku i mówił, że Orzeł nie płaci. Łódzki działacz oburzony zaznaczył, że to całkowita bzdura. Miejsca dla 18-latka w Orle zapewne już nie ma. - Jeżeli takie coś miało miejsce, to zostały spalone mosty. Najgorsze, że kozłem ofiarnym będzie tylko i wyłącznie zawodnik. Szkoda, bo mógł się rozwinąć pod skrzydłami Adama Skórnickiego. W tej chwili może mieć zablokowaną karierę. Nie jest to zachowanie fair, z mojego punktu widzenia bardzo nieładnie. Skrzydlewski jest niezwykle honorowym człowiekiem, na pewno będzie dążył do swoich racji - podsumowuje żużlowy ekspert. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!