Tomasz Gollob trafił do szpitala dwa tygodnie temu z powodu pogarszającego się stanu jego zdrowia. Badania wykazały u niego obecność wirusa SARS-CoV-2 odpowiedzialnego za chorobę COVID-19. Tym samym rozpoczęło się kolejne okrążenie najważniejszego wyścigu w życia mistrza - tego z przeciwnikiem o wiele groźniejszym niż nawet Nicki Pedersen czy Tony Rickardsson. Walka Golloba była o tyle trudna, że od wypadku na crossie w 2017 roku, kiedy uszkodził rdzeń, jego organizm jest potwornie osłabiony. Sportowiec nie ma czucia od linii klatki piersiowej w dół. Po wspomnianym wypadku lekarze robili wszystko, żeby ratować jego życie. Po ataku koronawirusa stan mistrza był bardzo ciężki. Jednak również z tej bitwy wyszedł z tarczą. - Zostały mi zrobione testy i wirusa już nie mam - ogłosił w telewizji. - Moi doktorzy zalecają mi jednak, bym jeszcze zachowywał sterylność i spokojnie - a nie z dnia na dzień - wszedł w codzienność. Muszę podejść do tego łagodnie, by mój organizm się przyzwyczaił - wyjaśnił. Jak przyznaje były żużlowiec, choroba potraktowała go bardzo brutalnie. - Cztery tygodnie temu wydawało mi się to niemożliwe, a jednak się stało. Przez dwa tygodnie miałem wysoką temperaturę i nie mogłem sobie z nią poradzić. Trafiłem do szpitala, ale doktorzy, którzy się mną zajmowali, stwierdzili, że mogę zostać odesłany do domu i ewentualnie - jeśli się pogorszy - wrócę tam, żeby zostać podłączonym pod respirator. Tak się nie stało, ale te wszystkie rzeczy, które przeżyłem w domu i tak są niesamowite - wyznał Gollob. - Do COVID-19 należy podchodzić z wielką pokorą. Sam to przeżyłem, wiem jakie to groźne i nieprzyjemne. Najgorzej jest, wtedy kiedy pojawia się temperatura 40 stopni i nie można sobie z nią poradzić, bo tak naprawdę nic na to nie działa. Trzeba po prostu mieć odporny i silny organizm, by sobie z tym poradzić - przestrzegał fanów sportu, mając nadzieję na to, iż jego ogromny autorytet trafi do mas w tym jakże trudnym temacie. Ze względu na swoje ogromne problemy zdrowotne po wypadku, Gollob należał do grupy najwyższego ryzyka. Starał się robić wszystko, by uniknąć zarażenia koronawirusem. - Wydawało się, że jeśli utrzymywałem sterylność rąk, nosiłem maseczkę i utrzymywałem dystans w rozmowach z ludźmi, to jestem tak naprawdę bezpieczny. Przestrzegałem wszystkich zaleceń i naprawdę nie wiem, w jakim towarzystwie mogłem się zarazić - rozkładał bezradnie ręce. Myślę, że to nie ma już znaczenia - ocenił. Ikona polskiego sportu odniosła się także do opinii celebrytów, którzy szerzą wszelkiej maści teorie spiskowe, twierdząc, iż cała pandemia jest tylko wymysłem rządzących. - Słucham, co mówią niektóre osoby na temat tej epidemii. Że jej w ogóle nie ma i niepotrzebnie stosujemy te wszystkie rzeczy. Ja powiem, że ona jest i sam tego doświadczyłem - przestrzegał kibiców. - W moim otoczeniu, w starszej części rodziny dwie osoby są już w innym miejscu. Proszę mi wierzyć, że ta epidemia istnieje i to, co nazywa się COVID-19 jest bardzo trudne, uciążliwe, ciężkie. Ja przeżyłem tę odmianę najtrudniejszą - wysoka temperatura, bóle klatki piersiowej, krótszy oddech - wyznał. Należy mieć nadzieję, że kibice zastosują się do apelu gwiazdy. Tylko zbiorowa odpowiedzialność pozwoli Polakom w najbliższym czasie przezwyciężyć epidemię i w niedługim czasie wrócić na hale i stadiony, by oklaskiwać choćby następcę mistrza - Bartosza Zmarzlika czy klub, w którym Gollob pełni funkcję dyrektora sportowego, Abramczyk Polonię Bydgoszcz.