Sebastian Zwiewka, Interia.pl: Zostaje pan w eWinner Apatorze na sezon 2021. To była łatwa decyzja czy jednak rwał pan sobie włosy z głowy po wywalczeniu tego awansu do PGE Ekstraligi? Tobiasz Musielak, zawodnik eWinner Apatora Toruń: Raczej była to łatwiejsza decyzja. Miałem świadomość o dobrej końcówce sezonu w swoim wykonaniu, więc że tak powiem - nie trząsłem portkami (śmiech). Spokojnie podchodziłem do tego tematu. No właśnie. Wraca pan do startów w PGE Ekstralidze po dwóch latach przerwy. I teraz moje pytanie brzmi - czy wraca pan jako lepszy zawodnik? Co dały panu występy na pierwszoligowym froncie? Nie wiem, czy wracam jako lepszy zawodnik. Nie mnie to oceniać. Ja tylko wiem, że włożyłem dużo ciężkiej pracy, żeby z powrotem startować w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dwa lata temu - po zejściu na pierwszoligowy poziom - wprowadziłem zmiany w swoim teamie. Parę zmian było kluczowych. Pozwoliły mi przez te dwa sezony troszeczkę odżyć jako żużlowiec. Minęło trochę czasu i znowu jestem w PGE Ekstralidze, tym razem tylko z eWinner Apatorem Toruń, co mnie bardzo cieszy. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy, ale pozostaję dobrej myśli. Ostatnio sprzyja mi dobra energia. W doniesieniach medialnych, spekulacjach kibiców pojawiał się pan jako idealny zawodnik do wzmocnienia niemal wszystkich drużyn z eWinner 1. Ligi. W ogóle wchodziła w grę zmiana otoczenia i pozostanie na zapleczu PGE Ekstraligi? Miałem sporo telefonów z I ligi. Kończyło się jednak tylko na tym, że mam się zastanowić i dać znać, co dalej. Od początku do końca moim numerem jeden był eWinner Apator Toruń. Już wcześniej mieliśmy pewne warunki ustalone, więc było mi łatwiej. Podaliśmy sobie rękę przez telefon, bo wiadomo, że nie spotykaliśmy się z powodu COVID-19. W sezonie 2020 wykręcił pan prawie taką samą średnią biegową jak rok wcześniej. W obu przypadkach zajął pan 7. miejsce w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników. Tegoroczne zmagania chyba jednak były dla pana szczęśliwsze, bo obyło się bez kontuzji, a w dodatku jeszcze sezon został zwieńczony awansem. Zgadza się. W poprzednim sezonie z Orłem Łódź prawie wywalczyliśmy "awans" do 2. Ligi Żużlowej, w tym było zdecydowanie lepiej pod względem drużynowym i awansowaliśmy do PGE Ekstraligi. Na pewno ten rok był dla mnie szczęśliwszy, także z powodu braku kontuzji. Na torze miałem tylko jeden mały uślizg. Naprawdę dobry sezon, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Najważniejsze, że zakończyłem go cały i zdrowy. Pozytywnie się dla mnie potoczył. Wśród Polaków był pan najlepszy. Moim cichym celem było to, żeby zostać najlepszym wśród krajowych zawodników. Udało mi się go zrealizować, dlatego jestem bardzo zadowolony. Do klubu z Torunia wrócił Paweł Przedpełski, ma zostać Adrian Miedziński. Czyli co, dopuszcza pan już do myśli, że w następnym sezonie będzie rywalizacja o miejsce w składzie? Jak rozmawialiśmy, to nie było mowy o żadnej walce o skład. Zobaczymy jak to będzie, na razie niewiele wiem. Jeżeli będzie taka potrzeba, to jestem gotowy na podjęcie wyzwania. Jesteśmy jednak na tyle dorosłymi ludźmi, że przyjmiemy taką sytuację na spokojnie i w trakcie sezonu nie będziemy na siebie krzywo patrzeć w parkingu. Do wiosny jeszcze dużo czasu, więc na chłodno podchodzę do tego tematu. Rywalizację o skład przerabiali ostatnio w Motorze Lublin, gdzie to nie wyszło na dobre ani Jakubowi Jamrogowi, ani Pawłowi Miesiącowi. Tak jak mówiłem wcześniej - na razie o tym nie myślę i nie wiem jak mam teraz się do tego odnieść. Skończyliśmy sezon, podpisałem kontrakt w Toruniu. Musimy poczekać do marca na nasz powrót na tor. Zobaczymy, jaka będzie sytuacja w Polsce i czy będą sparingi. Być może na postawie spotkań sparingowych ktoś zostanie wypożyczony. Teraz nic nie wiemy, koronawirus póki co nie odpuszcza, mamy drugą falę. A inne kluby kontaktowały się z panem w sprawie kontraktu na sezon 2021? Krajowego seniora szukał m.in. MrGarden GKM Grudziądz, czyli klub, w którym wystartował pan w jednym meczu na zasadzie "gościa". Raczej nie. Inne kluby co prawda pytały, co będę robił w przyszłym roku, ale poważniejszych ofert nie było. Zmiana w regulaminie o wprowadzeniu zawodnika do lat 24 "trochę" wywróciła rynek transferowy do góry nogami. Myślę, że nie trochę, tylko nawet bardzo. Praktycznie wszystkie kluby musiały pozmieniać plany, bo każdy miał zapisany na kartce skład marzeń. Wprowadzony przepis o zawodniku do lat 24 z pewnością uniemożliwił wielu działaczom zbudowanie takiego składu, jaki chcieli stworzyć. To jednak ciekawy ruch, z ocenami musimy poczekać do końca następnego sezonu. Być może naprawdę się sprawdzi. Trzymam kciuki, żeby było fajnie i widowiskowo. eWinner Apator Toruń to klub, z którym chciałby pan się związać na dłużej? Bardzo dobrze czuję się w Toruniu. Muszę powiedzieć, że wszystkie osoby z klubie są dla mnie miłe, więc naprawdę nie mam powodów, by czuć się źle. Są do mnie przyjaźnie nastawione, mimo że jestem z Leszna (śmiech). Mam dobry kontakt z innymi zawodnikami, jesteśmy praktycznie kolegami. To akurat bardzo fajne. Cieszy mnie to, że odnalazłem się w toruńskim klubie i środowisku. W klubie czuje się pan doskonale, a jak jest z toruńskim torem? Będzie pan w 2021 roku nawiązywał równorzędną rywalizację z czołowymi zawodnikami PGE Ekstraligi? Tego nie wiem. W zakończonym sezonie na Motoarenie czułem się dobrze. Poznałem swój nowy domowy tor pod podszewki i na pierwszoligowym poziomie sobie radziłem. Myślę, że następny rok może mi tylko pomóc. Mniej więcej wiem, jakie ścieżki obierać, żeby motocykl jechał szybciej. Mam nadzieję, że wszystkie kwestie sprzętowe uda nam się dograć, tzn. dokupimy jakieś silniki i wtedy tor powinien jeszcze bardziej mi sprzyjać. Generalnie jednak dobrze się czuję. To nie jest ten Toruń sprzed kilku lat, gdzie można było latać po samych balotach, ale każdy tor ma swoje wady i zalety. W tym roku bardzo często jeździliśmy przy krawężniku i liczył się start. Nie ukrywam, że było mi to na rękę, więc nie rozpaczałem z tego powodu. Czasami jest pan aż zbyt dobrym startowcem, bo sędziowie niesłusznie przerywają biegi. Kolejny temat, którego wolałbym nie poruszać. Staram się robić to, co potrafię najlepiej. Umiem szybko wychodzić spod taśmy. Jak sędziowie czasami odbierają to tak, że jestem za szybki, to trudno. Po prostu muszę po raz drugi podjechać pod taśmę i ponownie wystartować. Zdarzało się nawet, że ten drugi start był lepszy. Dobrze czuję się na starcie, to zasługa mojego wieloletniego trenera, który kładł wielki nacisk na moment startowy. Będę kontynuował te metody. Każdy przystępuje do PGE Ekstraligi po to, żeby zostać mistrzem Polski. Wy - jako beniaminek - pewnie macie trochę inne cele. O celach najpierw musi się wypowiedzieć trener. Myślę, że minimum dla nas to na pewno utrzymanie. W pierwszej kolejności postaramy się zapewnić zachowanie ligowego bytu, by później walczyć o coś więcej. To prawda, każdy z nas podjeżdża, żeby wygrywać. Sportowcy są ambitni i nie inaczej jest w naszym przypadku. Pewnie czasami będziemy sobie radzić, ale pewnie też przyjdą słabsze spotkania. Taka jest kolej rzeczy, aczkolwiek każdy z nas da z siebie 100 procent i postaramy się wygrywać każdy kolejny mecz. A jaki jest pana cel indywidualny? Na pewno chciałby pan lepiej punktować niż to miało miejsce w Lesznie, Rybniku czy Częstochowie. Jak najbardziej. Myślę, że będzie coraz lepiej. Mam większe doświadczenie i postaram się punktować jak najlepiej, żeby nie było z mojej strony wstydu. Najważniejsze są wyniku zespołu, czasami pięć "oczek" jest ważniejsze niż osiem. Jeżeli będę punktował w granicach 6-8 punktów, to byłbym w miarę zadowolony. W przypadku wygranej drużyny byłoby to odbierane za dobry wynik. Stać mnie na taką jazdę. Osiągał pan dobre wyniki w tym sezonie, jednak był to trudny i dziwny sezon. Opóźniony start, renegocjacje kontraktów, wszystkie obostrzenia, mecze praktycznie co kilka dni. Dokładnie, ale ja się w tej sytuacji jakoś odnalazłem. Nic mi nie przeszkadzało, skupiałem się na każdym kolejnym meczu. Cała liga została rozegrana od lipca do października. Mieliśmy dużo spotkań w krótkim odstępie czasu, lecz ja akurat lubię dużo jeździć. Było spoko. Odnalazł się pan w nowej rzeczywistości, a następny rok pewnie będzie podobny. Zgadza się, sytuacja w Polsce obecnie nie jest kolorowa. Mamy jednak dopiero listopad, jest jeszcze czas na poprawę. Miejmy nadzieję, że przed startem nowego sezonu będzie lepiej i chociaż w pewnym sensie wrócimy do normalności. Możemy chodzić w maskach, z tym nie ma problemu, ale fajnie byłoby widzieć zapełnione stadiony. Dużo lepiej jeździ się w atmosferze żużlowego święta, z kibicami. Nie tylko ja to potwierdzam.