W 2021 roku droga awansu do Grand Prix będzie znacznie prostsza niż w ubiegłym sezonie. Zgodnie z kalendarzem odbędą się pełnoprawne eliminacje i żużlowcy do ich finału dojdą drogą sportową, a nie zostaną nominowani przez swoje macierzyste federacje jak miało to miejsce kilka miesięcy temu. W związku z tym otwiera się droga dla kilku solidnych zawodników, którzy marzą o rywalizacji z najlepszymi. Wśród nich wiele ciekawych nazwisk i to nie tylko z PGE Ekstraligi, ale i także z eWinner 1. Ligi. Patryk Dudek Patryka Dudka w elitarnym cyklu brakuje przede wszystkim nam, Polakom. Zawodnik Falubazu przyzwyczaił nas bowiem do obecności w gronie piętnastu najlepszych. Ba, w sezonie 2017 zdobył nawet srebrny medal indywidualnych mistrzostw świata. Kiepski ubiegły rok w jego wykonaniu przyczynił się do utraty zaufania przez organizatorów, którzy nie przyznali mu stałej dzikiej karty i reprezentant naszego kraju musi szukać swojej szansy w eliminacjach. Powrót 28-latka do elity wydaje się jednak formalnością i stanie się to prędzej czy później. Grigorij Łaguta Na pierwszy rzut oka to zawodnik spełniony. Grigorij Łaguta jest jedną z największych gwiazd PGE Ekstraligi i co roku może liczyć na bardzo dobry kontrakt. Pomimo 36 lat na karku, wciąż jednak nie zrealizował swojego marzenia, jakim jest awans do Grand Prix. Sympatyczny Rosjanin w wywiadach deklarował, że zrobi wszystko, by stało się to już w tym roku. O tym, że potrafi rywalizować z najlepszymi pokazał na przykład sezon 2011, kiedy jego łupem padł cykl Speedway Euro Championship. Mikkel Michelsen Długo wyczekiwany debiut w Grand Prix w roli stałego uczestnika nastąpił u niego w ubiegłym sezonie. Reprezentant kraju Hamleta przegrał niestety z wygórowanymi oczekiwaniami i presją, ponieważ w klasyfikacji generalnej zajął dopiero odległe czternaste miejsce. Nic dziwnego, że nie ma go cyklu w tym roku. Zawodnik nie składa broni i chce dobrze pokazać się w eliminacjach. Pomimo rozczarowującego wyniku, to wciąż przecież jeden z najlepszych Duńczyków aktualnie jeżdżących na żużlu, więc może śmiało liczyć na końcowy sukces w zbliżającym się wielkimi krokami nowym sezonie. Rohan Tungate Sezon 2020 był punktem zwrotnym w jego karierze. Występy Australijczyka w Orle Łódź zachwyciły całą żużlową Polskę i w oczach wielu, gdyby nie kontrowersyjny przepis o zawodniku U-24, w tej chwili jeździłby w PGE Ekstralidze. Żużlowiec pochodzący z Antypodów nie chce jednak poprzestać na samej lidze i już wielokrotnie przyznawał, że chciałby spróbować swoich sił w Grand Prix. Ten rok może być dla niego ogromną szansą. Do elity musi dostać się tylko i wyłącznie drogą sportową. Za występy na drugim szczeblu rozgrywkowym w Polsce na pewno nie otrzyma stałej dzikiej karty od organizatorów. Nicolai Klindt Kolejny pierwszoligowiec, który marzy o wielkiej, międzynarodowej karierze. Swoją klasę udowodnił już rok temu, kiedy to z marszu wskoczył na motocykl i pomógł Moje Bermudy Stali pokonać Betard Spartę Wrocław w spotkaniu na szczycie PGE Ekstraligi. Stałego miejsca w najlepszej lidze świata jednak nie dostał, dlatego ponownie jak Rohan Tungate swojego szczęścia musi szukać w wymagających turniejach eliminacyjnych. Nie jest to misja niemożliwa. Klindt niejednokrotnie potrafił udowodnić, że jeśli ma dobry dzień, to niestraszni są mu nawet najwybitniejsi z najwybitniejszych. Jack Holder Nasze zestawienie zamyka największe zaskoczenie zeszłorocznej PGE Ekstraligi. Jego sprowadzenie do Gorzowa w roli gościa zupełnie odmieniło Moje Bermudy Stal. To właśnie dzięki postawie Australijczyka podopieczni Stanisława Chomskiego z ostatniego miejsca w tabeli awansowali do fazy play-off, a następnie zakończyli sezon ze srebrnymi medalami na szyi. 25-latek ma wszystko, czego potrzeba do jazdy w Grand Prix. To niesamowicie widowiskowy zawodnik i w dodatku skuteczny. Swoją klasę musi pokazać jednak w eliminacjach, choć z racji występów w najlepszej lidze świata ma znacznie większe szanse na otrzymanie stałej dzikiej karty niż chociażby jego rodak - Rohan Tungate. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź