Problem korupcji bukmacherom oczywiście jest dobrze znany. Niemal codziennie zdarza się po kilka spotkań różnych dyscyplin, których z jakichś względów nie ma w ofercie zakładów. To często (choć nie zawsze) wskazuje na to, że bukmacherzy wobec danego meczu mają jakieś podejrzenia. Dotyczy to głównie niższych klas rozgrywkowych, które nie są w świetle kamer i wiele rzeczy można załatwić "pod stołem", a potem zamieść pod dywan. Śmiesznie, a zarazem przerażająco brzmi, że wielu zawodników czwartoligowych drużyn piłkarskich doskonale wie, jaki jest kurs na ich drużynę np. w kolejnym meczu ligowym. To oczywiście o niczym nie świadczy, ale daje do myślenia. Często dzięki przegraniu meczu z niżej notowanym rywalem tacy zawodnicy mogliby dorobić się więcej niż przez miesiąc grania. Ustawianie meczów w większości przydarza się w sportach indywidualnych, no a do takich w dużym wymiarze należy żużel, bo jednak zawodnik w biegu jedzie sam dla siebie, nie musi z nikim współpracować czy komuś podawać piłki. Teoretycznie ma partnera z pary, ale nie jedzie razem z nim na motocyklu. Nie kojarzę jednak żadnego przypadku, w którym dane zdarzenie żużlowe wycofywaliśmy z oferty ze względu na jakieś podejrzenia. Zapewne ustawienie spotkania żużlowego byłoby też trudniejsze z powodu ogromnej roli sprzętu. Zawodnik X np. chciałby bardzo przegrać w biegu z zawodnikiem Y, ale tamten zanotowałby defekt na starcie, i co wtedy? - mówi nam pan Jarosław Pachonowicz, który kilka lat był analitykiem jednej z dużych firm bukmacherskich. Zdaniem naszego rozmówcy ewentualny przypadek ustawienia meczu przez drużynę lub żużlowca byłby bardzo trudny do zrealizowania, a zarazem łatwy do wykrycia. - Próbuję sobie to wyobrazić. Mieliby jeździć do tyłu? Udawać defekty w każdym biegu? Raczej każdy by się zorientował. Bardzo często zresztą zdarzenia żużlowe w ofercie bukmacherskiej dotyczą dokładnej ilości punktów zawodnika wskazanej przez określoną linię. Tutaj za dużo zmiennych musiałoby zagrać, żeby dało się to zrobić i ponad wszystko dobrze ukryć. To nie tenis, gdzie możesz łatwo wszystko zamaskować. Dajesz się raz przełamać w każdym secie, a pozostałe gemy grasz na poważnie. I nikt się nie zorientuje - słyszymy. W piłce nożnej mieliśmy przypadki przyłapywania zawodników, a nawet... sędziów na graniu u bukmachera. W punktach widywani byli sędzia Hubert Siejewicz czy piłkarz Łukasz Burliga. Pierwszy z nich nawet kiedyś nawet sędziował mecz Legii, a gdy warszawianie strzelili gola, zacisnął pięść w geście triumfu. Kto wie, może akurat miał ten mecz na kuponie. - Nie dotarły do nas żadne sygnały, by któryś z żużlowców stosował podobne praktyki. Nie mówię, że nikt się tym nie interesuje, bo pewnie tacy są. To jeszcze jednak nie jest dowód na to, że obstawiają żużel. Przypomnę bowiem, że inne dyscypliny wolno im obstawiać. Nie mogą zawierać zdarzeń, na których przebieg mają pośredni lub bezpośredni wpływ - kończy Pachonowicz. Wydaje się, że w żużlu podstawowym czynnikiem decydującym o małym prawdopodobieństwie ustawienia spotkania, jest zależność powodzenia całej akcji od wielu czynników. Żeby takie przedsięwzięcie się opłaciło, należałoby doprowadzić do porażki drużyny bardzo mocnej z bardzo słabą. Na typowaniu punktów zawodników w meczu nie da się bowiem zbyt wiele zarobić i tutaj jakieś ustawianie byłoby bez sensu. Wystarczy jednak, aby jeden zawodnik wyłamał się z tego planu o nieczystej rywalizacji i wszystko by runęło. Wielce zatem prawdopodobne, że sport żużlowy to jeden z nielicznych niemal całkowicie wolnych od afer bukmacherskich. Dobrze jednak wiemy, że nie brakuje tam innych afer, jak choćby ta związana z pobytem Moje Bermudy Stali Gorzów na Teneryfie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź