W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie ze spotkania Wostok Władywostok - Mega Łada Togliatti. Był na nim widoczny Wadim Tarasienko, żywiołowo dyskutujący z sędzią zawodów najpierw z okolic zielonego światła, a później spod wieżyczki sędziowskiej. O co chodziło Rosjaninowi? - Po przygotowaniu koleiny, około 10 sekund przed startem, zaczął ustawiać motocykl do startu. Podnoszę głowę, a tam operator zasłaniał mi zielone światło - opowiada Tarasienko. - Sędzia puścił start, ja mówiłem, że nie widziałem zielonego światła, a on na mnie spojrzał dopiero, jak pozostali zawodnicy przejechali jedno okrążenie. Dopiero wtedy mnie zauważył, że stoję i cały czas do niego mówię. Byłem przy bandzie, więc nie mogłem nawet przechylić motocykla, żeby pokazać ręką, co się stało - relacjonuje żużlowiec Mega Łady i Abramczyk Polonii. Jak się okazuje, warto było protestować. - Poprosiłem sędziego, żeby zrobić wszystko fair i powtórzyć ten bieg. Przeciwnicy mogli zrobić to z premedytacją, żebym nie zauważył światła. Nie wyglądało to fair, dlatego mówiłem, że fajnie by było wystartować na nowo. Sędzia powtórzył bieg i go wygrałem - mówi Tarasienko, który zdobył w tamtym meczu 16 punktów. O tym, że w Polsce żużlowe przepisy są najbardziej restrykcyjne, wiadomo nie od dziś. Widać to choćby w przypadku imprez rangi mistrzostw świata. Polscy kibice, którzy na co dzień oglądają rywalizację w PGE Ekstralidze, czy eWinner 1. Lidze, są przyzwyczajeni do zupełnie innych standardów i dziwią ich decyzje nawet podczas rund Grand Prix. W Polsce, sytuacje, gdy dochodzi do zmiany decyzji pod wpływem protestów zawodników, czy podjęcia decyzji po sugestii ze strony żużlowców, są niezwykle rzadkie. Jak jest w Rosji? - Nieczęsto to się zdarza. Tutaj ewidentnie nie była to moja wina, bo operator zasłonił mi zielone światło i tak naprawdę nie pozwolił mi przystąpić do biegu. Dlatego bardzo dziękuję sędziemu za podjętą decyzję i myślę, że to było bardzo fair play - podsumowuje Tarasienko.