Dariusz Ostafiński, Interia: Posłużę się ulubionym sloganem kolegów-dziennikarzy, którzy dostają drgawek na samą myśl, że mają, muszą podać źródło informacji i wtedy piszą: czytam w mediach. No to ja czytam w mediach, że może zabraknąć karetek i start ligi stoi pod znakiem zapytania. Tak się jednak jakoś dziwnie składa, że na brak karetek skarżą się ci, o których mówi się, że mogą mieć kłopot z dopięciem budżetu. Kamil Hynek, Interia: Widzę, że mamy te same odczucia. A ruszyły treningi i na razie problemu jednak nikt nie zgłasza. Ciekawe, bo to jest martwienie się na zapas i od razu sobie pomyślałem, żeby jeden z drugim byli tacy hej do przodu w zimie przy podpisywaniu kontraktów. Wtedy trzeba było kalkulować, że może im zabraknąć, ale kasy w budżecie, a nie szaleć i teraz zasłaniać się karetkami. Ostafiński: Przyznam, że pomysłowość niektórych działaczy nie zna granic. Żaden otwarcie nie powie, że nie ma kasy, tylko będzie czarował. A to opowie bajeczkę o tym, że żużel jest dla kibiców, że trudno wyobrazić sobie mecze bez nich. A jak nie zadziała, to wyskoczy z karetką. I ciężko to komukolwiek krytykować, bo sytuacja w kraju poważna, bo ludzie umierają, do zdarzają się dni, gdy każda karetka i każda para rąk do pracy w szpitalu jest na wagę złota. Nie podoba mi się jednak takie granie na emocjach. Na dokładkę to wszystko ośmiesza ligę. I PGE Ekstraligę i eWinner 1. Ligę. Aż dziw bierze, że prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski podpisuje wielomilionowe kontrakty, mając w klubach partnerów, którzy dla ratowania własnego tyłka szkodzą wizerunkowo całemu produktowi. Hynek: Mam taką zasadę, że z reguły nie odpowiadam na głupie zaczepki, bo to do niczego nie prowadzi. Nie będę też przytaczał przysłowia, które mi się z tym kojarzy, bo jest dość wulgarne, ale przypomina nieco walenie grochem o ścianę. I widzę, że z podobnego założenia wychodzą i władze ligi, lepiej sobie po prostu odpuścić dyskusje, bo ona jest pozbawiona sensu. Ciekawe, że w innych dyscyplinach nie ma problemu zabezpieczenia medycznego na meczach, a przecież też musi być. Polskie ligi piłkarskie grają po dwa razy w tygodniu, niektóre miasta mają po dwa kilka zespołów ligowych na szczeblach centralnych i spotkania się zazębiają, albo odbywają się w tym samym dniu. Ostafiński: Najlepsze jest to, że my rozmawiamy o karetkach, ale tak naprawdę chodzi o pieniądze. Dlatego niektórzy prezesi szukają tematów zastępczych, byle tylko zrobić jakiś medialny nacisk na władze jednej czy drugiej ligi. I dobrze, że te puszczają to mimo uszu. Nie mam jednak wątpliwości, że jak zniknie ten temat, to pojawią się następne. Póki będzie nadzieja, część działaczy będzie walczyła o przełożenie startu ligi. W ten czy w inny sposób. Bo walczą już od listopada. Wtedy padło z ust jednego z panów hasło: renegocjacja i tak to sobie leci. Niemiej przejście od renegocjacji do karetki, to wielka sztuka. Hynek: Musisz zaktualizować słownik synonimów. Może niedawno termin karetka pojawił się w nim obok słowa renegocjacja. Ale może dobrym pomysłem byłoby postawienie takiej karetki w zimie, w trakcie listopadowego okienka transferowego pod budynkami klubowymi. Niektórym już wtedy przydałoby się parę zimnych okładów z lodu. Ostafiński: Z pewnością. Natomiast dobrze, że prezesi są nieugięci, bo ktoś musi. Poza wszystkim smutne jest jednak to mieszanie poważnego problemu z własną niekompetencją. Tak swoją drogą, to jakiś czas pytałem szefa prywatnej firmy wynajmującej karetki, czy ekstraligowy klub rozliczył się z nim za sezon 2020. Nie odpowiedział, bo klub wpisał mu klauzulę zabraniającą ujawniania takich informacji. Szkoda, bo ja bym chętnie posłuchał, co z tą kasą. Zamiast tych niesamowitych historii z gatunku: co to będzie, co to będzie. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź