Dariusz Ostafiński, Interia: Szybkość zawodników Betardu Sparty stała się przedmiotem wielu analiz. Ty też zastanawiasz się, jak to możliwe, że Maciej Janowski i Artiom Łaguta wyglądają na torze niczym Sokół Millennium wchodzący w nadprzestrzeń? Kamil Hynek, Interia: Z całym szacunkiem, ale jakby chodziło o nieopierzonego juniora, pewnie zachodziłbym w głowę, co jest grane. Ale Janowski i Łaguta od lat należą do ścisłej, światowej czołówki, więc ich eksplozja formy nie jest dla mnie zaskoczeniem. Ostafiński: Czyli w tym Apatorze to głupi są, że chcieli kontrolować opony liderów Sparty? I PGE Ekstraliga też nie powinna z tym nic robić? Hynek: W tamtym roku jak Anlas stracił homologację, to też dziwnym trafem przedmiotem badań była opona, na której śmigali m.in. Janowski i Łaguta. Ogumienie straciło na chwilę homologację i skończyło się na pogrożeniu palcem. I teraz będzie podobnie. Ostafiński: O jakim ty pogrożeniu palcem mówisz. Wtedy skończyło się zabraniem homologacji, ale też nic innego nie wchodziło w rachubę. Niemniej zawodnicy korzystający z tamtych opon nagle stracili tajemną moc. Nic więcej nie mogli stracić, bo trudno było zarzucać im złą wolę. Korzystali z homologowanego produktu. Teraz najpewniej jest tak samo. Anlas odzyskał przecież homologację i każdy ma prawo korzystać z opon tego producenta. Moim zdaniem trzeba jednak te opony sprawdzić, zrobić badania. Dla świętego spokoju. Także dla samych zawodników. Żeby nikt nie zarzucał, że znowu korzystają z usterki producenta. Dobrze, że Ekstraliga po ostatnim meczu Sparty z Apatorem zabrała większość opon do testów. Jeśli uważasz inaczej, to ja ciebie nie rozumiem. Hynek: Dla mnie to po prostu śmiech na sali taka zabawa. Raz homologację zabierzemy, za chwilę oddamy. Co to zmieniło? Nic. Zawodnicy dalej na tym jeżdżą. W takim razie czemu silniki od niektórych tunerów nie są sprawdzane? Paru zawodników jest podejrzanie szybkich w tym sezonie i może to wina przelitrażowanych silników? Ostafiński: Kpisz sobie, a sprawa jest poważna. Anlas rok temu stracił homologację określonego modelu opony, teraz znowu ją otrzymał. Jeśli pojawiają się jakieś wątpliwości, jeśli nagle oglądamy takie same obrazki, jak przed rokiem, to trzeba było powiedzieć: sprawdzam, a nie kpić i opowiadać o przelitrażowanych silnikach. Jeśli okaże się, że opona znowu jest do kitu, to trzeba znowu dać Anlasowi po łapach. Jeśli nie, to bijemy zawodnikom brawo i jedziemy dalej. Hynek: Kiedyś żużel był prosty i przez to piękny. Mnie osobiście po takich koperkowych aferkach się go odechciewa. Jeżeli Anlas jest do bani, to nie dajemy mu homologacji. Proste. A jednak turecki producent wrócił i problem też. Sami sobie robimy problemy Ostafiński: Może wrócił, a może nie, bo tego nie wiemy. Każdy ma prawo do drugiej, a nawet trzeciej szansy. Anlas też. Jeśli okaże się, że znowu jest coś nie tak z oponami, to producent znowu pójdzie do kąta, a my będziemy mieli pewność, że cała ta rywalizacja odbywa się w miarę równych warunkach. Dobrze, że Ekstraliga zdecydowała się na laboratoryjne testy opon. To po prostu trzeba zrobić. Dopóki tak się nie stanie, to jedni będą szybcy, a drudzy wściekli. Oczywiście po badaniach ci pierwsi nadal mogą pozostać szybcy, ale już ci drudzy nie będą mieli się o co denerwować. Hynek: Aaa, czyli wnioskuję, że Anlas znowu straci licencję i zaraz odzyska. Wspaniale. Ostafiński: Nie wiem czy straci, ale nawet jeśli, to co z tego. Takie rzeczy się zdarzają. Swoją drogą, to może ten pomysł PZM, by za rok wprowadzić jedną oponę dla całej ligi, nie jest taki głupi. Zakładam, że taki Anlas, z którym są kłopoty, nie miałby większych szans na wygranie przetargu na oponę dla polskiej ligi. Zobacz nasz codzienny program o Euro - Sprawdź! Relacja audio z każdego meczu Euro tylko u nas - Słuchaj na żywo!