Dariusz Ostafiński, Interia: Od wczoraj internet zachwyca się 16-letnim Norrickiem Bloedornem. Ty też? A przepraszam za pytanie, bo gdzieś mi mignęło, że usnąłeś po dziewiątym biegu meczu na Łotwie. Kamil Hynek, Interia: Do momentu, w którym uciąłem komara, widziałem, co wyprawiał, ale żeby od razu wpychać chłopaka ligę wyżej, rozprawiać, kto zaraz się o niego nie będzie zabijał, to bez przesady. Środowisko żużlowe przejawia zdolności do dużej megalomanii. Ma chłopak papiery na jazdę, ale Lukas Fiennhage, którego wzięło Zdunek Wybrzeże po fajnym sezonie w Wittstocku też ma, a jednak odbija się od ściany. Zajmijmy się swoim podwórkiem. Bardziej niż występ Bloederna grzeje mnie wejście w ligę Wiktora Przyjemskiego - czyli okrzykniętego talentem czystej wody 16-latka Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Chłopak robi furorę w zawodach juniorskich, ale liga go tak naprawdę zweryfikuje. Czas próby nachodzi i zobaczymy, w którą stronę za chwilę pójdziemy z opiniami. Ostafiński: Z oczywistych względów wolę zostać na niemieckim podwórku. I nawet nie chodzi mi o dziewiąty tytuł Bayernu Monachium i to, że nasz Robert Lewandowski jest o włos od fantastycznego strzeleckiego pobicia rekordu Gerda Mullera. Bardziej chodzi mi o to, że przydałby się w niemieckim żużlu zawodnik, który to wszystko rozrusza. Daleki jestem od pompowania balonika, wiem, że pierwsza liga mogłaby brutalnie zweryfikować Bloedorna, ale on ma dopiero 16 lat. Jednak, jak dalej będzie szło tak, jak w sobotę na Łotwie, to za rok ten chłopak będzie w innym miejscu. Niemiecki żużel potrzebuje gwiazdy, potrzebuje nowego Egona Mullera. I tak sobie myślę, że my też. Zawsze, wraz z pojawieniem się takiego talentu, jest nadzieja na wzrost popularności dyscypliny w danym kraju, na taki jakościowy skok. Polska może ciągnąć światowy żużel jeszcze długo, ale potrzebuje pomocy sąsiadów. Hynek: Mówisz o Niemcach, gdzie pojawiła się perełka, na którą bezspornie należy chuchać i dmuchać, ale co mają powiedzieć Szwedzi? Dawna potęga jest w potężnym kryzysie. Tam nie potrafią wskazać następców Rickardssona, Jonssona, czy ostatniego Mohikanina w PGE Ekstralidze - Fredrika Lindgrena. Jest równia pochyła. Żużlowiec Eltrox Włókniarza pewnie jeszcze trochę pojeździ, ale jest już wiekowym zawodnikiem, ma coraz więcej wahań formy i gdyby hipotetycznie za rok skończył karierę, podejrzewam, nie ma kandydata do stałej dzikiej karty w Grand Prix. To jest dopiero dramat. Ostafiński: I to poważny. W ogóle to mamy w żużlu polską ligę, która jest taką Ligę Mistrzów, czy wręcz Superligą i nic poza tym. Bloedorn też ma szansę się rozwinąć dzięki Polsce, bo niemieckie Landshut w 2. Lidze Żużlowej to przecież ukłon PZM. A istnienie takiego klubu jak Lokomotiv Daugavpils też ma sens dzięki Polsce. Dużo wzięliśmy sobie na barki. Tak jednak trzeba, bo jak zauważyłeś, wokół niewiele dobrego się dzieje. Trzeba jednak żyć nadzieją, że to się zmieni. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że my w Polsce musimy tak lawirować przepisami, żeby zrobić furtkę zagranicznym talentom. Kosztem naszych. A ci nasi młodzi potem przez to cierpią, wpadają w depresję. Hynek: No to może zmieńmy system zdawania licencji Ż w polskim żużlu. Niech on będzie bardziej restrykcyjny. Od dawna się mówi, że mamy multum juniorów na sztukę. Jeśli zaostrzymy wytyczne, doprowadzimy do selekcji naturalnej. Ci słabsi, którzy nie potrafią przejechać poprawnie czterech kółek, szybko zdadzą sobie sprawę, że się do tego sportu nie nadają, nie będą wpadać w depresję i w młodym wieku znajdą sobie nowe zajęcie, normalną pracę. Szkoda zdrowia. Ostafiński: Myślę, że to zbytnie uproszczenie. Wielu sportowców podkreśla, że do wyników doszło ciężką pracą, a nie talentem. Ktoś może mieć kłopot z tym, by na egzaminie złożyć się w łuk, ale jeśli trenerzy poświęcą mu czas i uwagę, to wszystko jest możliwe. Zresztą ja mówiąc o polskim lawirowaniu przepisami kosztem naszych, nie mówiłem, że to jest złe. Tego wymaga dobro żużla. Za chwilę mają się pojawić drużyny rezerw. Zainteresowani skorzystają. Inni mogą poszukać szansy w Big Brotherze. Czterech kandydatów mam. Hynek: Albo MMA-VIP u Marcina Najmana. Skoro masz tam jakichś kandydatów, to podrzuć listę Marcinowi, a nuż, widelec złapiesz dodatkową fuchę. Zamiast zostać parkingowym może jednak promotorka. Ostafiński: A ty znowu wyskakujesz ze słynnym wpisem prezesa Stali Gorzów Marka Grzyba. Lista? Proszę bardzo. Dawid Rempała, Patryk Wojdyło, Aleks Rydlewski i Justin Stolp. Miał rację Jacek Frątczak, kiedy zabierał młodym zawodnikom komórki. Choć niektórym starszym panom też by się przydało. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź